Strony

19 grudnia 2015

Arael Zurli, Wojciech Kossak. Malarz polskiej chwały.



Kossakowie – malarze – mogą się mylić. Zacznijmy od tego, że było ich trzech: Juliusz (dziadek), Wojciech (syn), Jerzy (wnuk). Książka autorstwa Araela Zurliego poświęcona została drugiemu z nich. Wojciech był starszym z bliźniaków urodzonym tuż przed północą ostatniej grudniowej nocy roku 1856. Jego brat Tadeusz urodził się tuż po północy i przywitaniu nowego 1857 roku. Oprócz nich potem na świecie pojawili się jeszcze Stefan, Zofia i Jadwiga[1]. Arael Zurli konsekwentnie jednak trzyma się wytyczonego planu i właściwie o losach rodzeństwa Wojciecha podaje podstawowe informacje. Pisze jedynie o wiadomościach znanych jak to, że Wojciech wspierał finansowo Tadeusza, informuje o zawartych małżeństwach, narodzinach dzieci, śmierci członków rodziny. Nie wgłębia się jednak w istotę problemów dalszej rodziny malarza. 


W książce, której układ jest bardzo jasny i klarowny, główną rolę odgrywa Wojciech. Role drugoplanowe należą do jego żony Marii (pieszczotliwie nazywana Maniusią) oraz dzieci: Magdaleny, Marii (nazywanej Lilką – od zdrobnienia Marylki) i syna Jerzego. Autor wybrał układ wiadomości chronologiczny. Tekst został podzielony na poszczególne lata. Zabieg ten bardzo mi się podobał i powoduje łatwość w dostępie do informacji, jakiej czytelnik szuka. Oczywiście książka obejmuje całe życie Wojciecha – od narodzin do śmierci. Arael Zurli opiera się w głównej mierze na zachowanej korespondencji, zapiskach, wspomnieniach spisanych przez samego Kossaka oraz jego córki Magdaleny. Wyraźnie zaznacza, jakie treści dotyczące sióstr i o czym szczegółowiej pisze w wydanej książce poświęconej Marii Pawlikowskiej – Jasnorzewskiej Bagienna niezapominajka. Czyni to zresztą wielokrotnie. Nie dokonuje, więc niepotrzebnych powtórzeń, a zainteresowany czytelnik może z ochotą zajrzeć do kolejnej proponowanej lektury. Autor przytacza liczne cytaty ze źródeł, co powoduje, że książkę czyta się z przyjemnością. Nie ma tu zbędnych dywagacji, są natomiast fakty.


Oszczędna w słowach wydaje się też analiza niektórych obrazów. Szeroko jednak autor opisuje etapy i okoliczności ich powstawania, odwiedzanie pół bitewnych, współpracy Kossaka z innymi malarzami (jak Fałatem, Kazimierzem Pułaskim, Massonem) szczególnie przy panoramach, ceny sprzedaży, licznych wystawach, odznaczeniach malarza, zaznaczenia, które z obrazów powstały na zlecenie koronowanych głów i ludzi wywodzących się z arystokracji, bądź mających ogromny majątek. Przy okazji dowiedzieć się można o tym, że: arcyksiążę Otto Habsburg znany był z ekstrawaganckich wybryków (jak skok przez trumnę czy ukazanie się nago w stanie nietrzeźwym ambasadorowi angielskiemu z małżonką); cesarzowa Elżbieta (Sisi) miała anoreksję, a recepty wystawione przez jej lekarza poświadczają jej chorobę, jaką zaraził ją mąż (syfilis); Wilhelm II Hohenzollern miał od urodzenia lewą rękę zniekształconą.  Autor książki podkreśla, że Wojciechowi zależało na zleceniach, toteż, aby je mieć podróżował po Europie i poza nią. Mieszkał w Paryżu, Wiedniu, Londynie, Warszawie. Wypoczywał w Zakopanem (żona wolała Świnoujście) i stęskniony, co jakiś czas wracał do Krakowa, do żony i dzieci.


Arael Zurli otwarcie pisze, że choć zapewniał w listach Maniusię o wierności, to na pewno nie ustrzegł się pokusom. Znany był romans z Zofią Hoesick. Przez lata jednak solidnie posyłał wszystkie zarobione pieniądze do żony, a potem prosił ją o pożyczki potrzebne na egzystencję. Unikał też zbędnych spotkań towarzyskich, bywając tylko na takich, gdzie mógłby znaleźć potencjalnego zleceniodawcę. Wychowaniem dzieci zajmowała się Maniusia, Wojciech jednak żywo interesuje się losem pociech. Martwi się o rozbisurmanionego Jerzego (zaczął palić w wieku jedenastu lat), którego niechęć do nauki (niezliczona ilość zmienianych szkół) i zawadiackie pomysły niejednokrotnie powodowały ból głowy rodziców. Listownie pisze o pogarszającym się stanie zdrowia Lilki i potrzebę zakupu nowego gorsetu, chwali lekcje jazdy konnej dziewczynek i posyła drogie prezenty (ubrania, rowery, kapelusze, buty). Dziewczyny nie były przygotowywane jednak do byciu gospodynią, żyły bez wypełnianiu obowiązków, wśród zbytu i licznych przyjemnostek.

Arael Zurli pisze również o zapatrywaniach politycznych Wojciecha Kossaka, wygłaszanych poglądach, ale nie poddaje tego własnemu osądowi. Zaznacza jednak, że Kossak niejednokrotnie był za swoje postępowanie krytykowany przez sobie współczesnych. Książka autorstwa Arael Zurli ukazuje również ówczesne tło obyczajowe, panujące konwenanse i zasady. Autor korzystając ze wspomnień malarza, opisuje jak wyglądało cesarskie polowanie, podawane posiłki, spotkania towarzyskie wyższych sfer zarówno te w formie oficjalnej jak i nieoficjalnej, rozmieszczenie pokoi w budynkach, jak wyglądała pracowania malarza (ta w Wiedniu była w luksusowym budynku wyposażonym w gaz, wodę i elektryczność oraz windę). Przy okazji dowiedzieć się można jak wyglądał dzień Kossaka i ile godzin dziennie poświęcał na malowanie.


Książkę czyta się szybko i przyjemnie, a sama tekst płynie. Urok biografii Wojciecha tkwi również w tym, że jego życie obfitowało w liczne ekscytacje, ale też nie było wolne od trosk dnia codziennego. Mamy w książce bibliografię, przypisy oraz indeks nazwisk. Są też grafiki czarno – białe w tekście i kolorowa wkładka z wybranymi obrazami malarza. Niestety szkopuł tkwi w tym, że tych ilustracji jest jak dla mnie mało. Podczas czytania posiłkowałam się oczywiście zasobami Internetu, bo na swoje nieszczęście nie posiadam albumu poświęconego twórczości Wojciecha Kossaka (jak i jego ojca czy syna). Niemniej książkę warto przeczytać, bo to bardzo solidna biografia malarza batalisty.


[1] O kobietach z rodzinny Kossaków można poczytać w książce autorstwa JoannyJurgały – Jureczki Kobiety Kossaków(PWN, 2015). Drugą godną polecenia pozycją jest biografia Zofii Kossak, wnuczki Juliusza Kossaka, a córki Tadeusza: ZofiaKossak. Opowieść biograficzna. (PWN, 2014).



Arael Zurli, Wojciech Kossak. Malarz polskiej chwały, Wydawnictwo Iskry, wydanie 2015, okładka twarda z obwolutą, stron 440.

10 komentarzy:

  1. To ciekawe, o czym piszesz - biografia malarza z małą liczbą ilustracji! Wydawałoby się, że sam temat już mówi o tym, że książka będzie bogata w ilustracje.
    Mam albumy malarstwa Wojciecha i Jerzego Kossaków wydane przed laty przez Ossolineum. Wielkie księgi pełne zdjęć! Album o Wojciechu liczy ich ponad 300.
    Z chęcią przeczytałabym biografię, o której piszesz. Poszukam w mojej bibliotece.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Napisałam - jak dla mnie - z małą liczbą, bo kto inny może uznać, że jest ona wystarczająca. Dla mnie niestety nie jest. o bardzo wielu obrazach autor książki opowiada, ale niestety nie ma ich reprodukcji w książce. Jestem wzrokowcem i "muszę zobaczyć", więc poszukuję ową wizję.
      Chodzi Ci pewnie o album przygotowany przez K. Olszańskiego. Nie mam go, ale jest na allegro :)

      Usuń
  2. Pozyskiwanie ilustracji do książek nie jest często łatwe...
    Opłaty za prawo do reprodukcji zdjęć obrazów/fotografii ze zbiorów publicznych są często (w zależności od instytucji) odstraszająco wysokie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Może skuszę się na tę książkę w wolnej chwili. Mam nadzieję, że zawiera więcej informacji niż nowość państwa Łozińskich :) Nie piszę tego ze złośliwością. Uwielbiam ich "W salonie i w kuchni", które czytałem dwukrotnie i z chęcią przeczytam jeszcze raz. Mam jednak wrażenie, że kolejne pozycje były pisane z dużym pośpiechem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, zgadzam się z Tobą :)

      Usuń
    2. Udało mi się przeczytać biografię autorstwa Arael Zurli :) Rzeczywiście niezła :)

      Usuń
    3. Super, że podzielasz moje zdanie :)

      Usuń
  4. " W salonie i w Kuchni" napisała p. Elżbieta Kowecka nie pp. Łozińscy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tu chodzi akurat o książkę dotyczącą W. Kossaka właśnie pp. Łozińskich. A w "Salonie i w kuchni" oczywiście p. Koweckiej.

      Usuń

Dziękuję bardzo za konstruktywne słowo pisane pozostawione na tym blogu. Nie zawsze mogę od razu odpowiedzieć, za co przepraszam.

Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników. Prowadząca bloga nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.