Strony

22 października 2013

Andrzej Klim, Seks, sztuka i alkohol. Życie towarzyskie lat 60.

Po Warszawskich kawiarniach literackich profesora Andrzeja Z. Makowieckiego, wiedziałam od razu, jaką lekturę wybiorę następną. To książka, która jest tematycznie nieco bliska poprzedniej, a w niektórych partiach materiału nawiązuje bezpośrednio do warszawskich kawiarni. Tyle tylko, że czasowo omówiony materiał został zawężony do lat 60. XX wieku.  Chodzi o książkę Seks, sztuka i alkohol. Życie towarzyskie lat 60. autorstwa dziennikarza i redaktora, a z wykształcenia historyka sztuki i archiwistę Andrzeja Klimę. Zapewniam, że czytelnik przeniesie się w czasie, niejednokrotnie poczuje zapach ówczesnej parzonej nienajlepszej kawy, dym papierosów i odór wódki, bo wędrować będzie po knajpach, restauracjach, kawiarniach, tancbudach, eleganckich (na ówczesną miarę) balach, przyjęciach, rautach i tym podobnych ówczesnych polskich rodzajach sposobów zabawy i przybytkach uciech i rozrywki dostępnych jednak nie dla wszystkich. 

Jak sam tytuł wskazuje chodzi o tych, którzy oczywiście bawili się, ale zasilali środowisko artystyczne. Byli wśród nich aktorzy filmowi i teatralni, pisarze, poeci, naukowcy, reżyserzy, ludzie wchodzący w skład ówczesnej śmietanki towarzyskiej. Nie znaczy to, że miejsc takich nie odwiedzali politycy czy ci, którzy pracowali dla SB. Niektóre imprezy jak dyplomatyczne przyjęcia organizowane były z pompą i na warszawskich salonach. Większość artystów lubowała się jednak w wesołych spotkaniach, w miejscach, gdzie plotkowano, rozmawiano o pracy, intrygowano, romansowano, czasami dochodziło do skandali i bijatyk. Często, aby kontynuować zabawę, z jednego lokalu przenoszono się do drugiego. 

Andrzej Klim przedstawia lokale, w których bywali ludzie spragnieni zabawy, towarzystwa i alkoholu. Znalazły się wśród nich kluby studenckie, barki kawowe, restauracje, lokale, gdzie można było posłuchać jazzu, zobaczyć występy kabaretów, potańczyć. Wśród nich znalazły się: warszawski i sopocki SPATiF, szczecińska Kaskada, krakowska Piwnica pod Baranami. Autor przedstawia artystyczne wydarzenia lat 60. takie jak wizyty zagranicznych artystów, koncerty, festiwale w Sopocie i Opolu, Jazz Jamboree. Prezentuje również zjawiska występujące w życiu towarzyskim takie jak śluby (przykładowo Elżbiety Chwalibóg i Zbyszka Cybulskiego) czy romanse (obiekty zainteresowań, trójkąty erotyczno – towarzyskie, zdrady i kolejne małżeństwa); zagłada za kulisy polskich festiwali; przedstawia życie towarzyskie w Nieborowie, Oborach, wakacyjne pobyty w Chałupach; udział w rejsach na „Batorym”.

Całość podzielona na krótkie rozdziały, których tytuły zaczerpnięte zostały z ówczesnych piosenek, czyta się nawet przyjemnie, choć czytelnik będzie miał wrażenie, że nic wówczas nie robiono, tylko imprezowano, a podstawowym trunkiem była oczywiście dominująca wódka. Andrzej Klim oparł swoje opracowanie na materiałach źródłowych poświęconych tym czasom, szeroko zresztą przytaczanych w tekście. Na koniec warto nadmienić, że książka została zaopatrzona we wkładkę ze zdjęciami (dla mnie osobiście tych fotografii jest jednak za mało), przypisy i bibliografię.

 

Andrzej Klim, Seks, sztuka i alkohol. Życie towarzyskie lat 60., wydawnictwo PWN, październik 2013,  oprawa twarda, stron 216 + wkładka ze zdjęciami.

16 komentarzy:

  1. Właśnie dzisiaj książka do mnie dotarła i rozpoczynam lekturę. Zapowiada się ciekawie, choć przyznam, że sądziłam, że będzie trochę inaczej napisana, ale to, że autor pisze o tych wszystkich miejscach, kawiarniach to jest dla mnie ogromny plus.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja podejrzewałam, że właśnie tak:) Lekko, bez nadęcia, ale też bez rozdmuchiwania skandali. Dobrej lektury życzę.

      Usuń
  2. Słyszałam o tej książce, może gdy będzie miała biblioteka, nie powiem, skuszę się. Jednak nie będę kupować.
    Temat chwytliwy, choć...obawiam się właśnie tego wrażenia, że nic wówczas poza imprezowaniem nie robiono.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właściwie w tej szarej rzeczywistości nawet za bardo nie było gdzie imprezować. Elita artystyczna i inteligencka bawiła się na tyle, na ile wówczas można było. Zakrapiano jednak suto owe imprezy.

      Usuń
    2. Nie powiedziałabym żeby nie było gdzie a już z pewnością w Warszawie mimo siermiężności czasów bawiono się. Przecież ja byłam w tamtych czasach młoda i do dzisiaj wspominam dancingi latem w mojej miejscowości i to nie przy muzyce mechanicznej, a coroczne Sylwestry, różne zabawy taneczne . Bawiliśmy się my to co dopiero Warszawa a bohema w swym SPATIFIE.

      Usuń
    3. Też myślę, że było gdzie, a życie towarzyskie kwitło, ludzie mieli więcej czasu niż teraz i nie pracowali po 12-14 godzin. Pamiętam opowieści Mamy o ciągłych wyjściach, dancingach, lokalach. Szycie sukienek, zdobywanie materiałów, krawcowe, biżuteria z Jablonexu - jakimś cudem Polki wyglądały wtedy stylowo i pięknie.
      Na pewno nie dotyczyło to wszystkich, ale ja pamiętam takie opowieści Mamy. W latach 60. nie było mnie jeszcze na świecie:))

      Usuń
    4. Tak było. Jak kogo było stać tak się bawił a nie trzeba było mieć tyle pieniędzy co dzisiaj.
      Sukienki szyły krawcowe. Życie towarzyskie kwitło, bo ludzie lubili się spotykać i faktycznie mieli więcej czasu, gdyż nie gonili tak za dobrami tego świata jak dzisiaj i bardziej poprzestawali na małym.

      Usuń
    5. Moi rodzice wychowali się na wsi. Opowieści mojej mamy sprowadzają się do tego, że każda z sióstr (czterech plus najmłodszy brat) miała po jednej wyjściowej sukience i na zabawy zakładały na zmianę. Poza tym wszystkie nauczyły się szyć, dwie z nich ( w tym moja mama) zostały wykwalifikowanymi krawcowymi i potrafiły uszyć sukienkę z zasłon. Jak to na wsi w domu, w którym mieszkały pokolenia (dopiero pod koniec latach 50. dziadek z babcią mieli już swój wybudowany na dziale) się za bardzo nie przelewało. Miastowe dancingi czy restauracje były im zupełnie nie znane. To o czym piszecie, dotyczy miasta. Nie wszystkie panie było stać na krawcowe czy nowe sukienki. A książka, o której mowa odnosi się do elit, a nie "szaraczków" .

      Usuń

    6. Ale za to tamte czasy wyzwalały pomysłowość, o której sama piszesz, bo było biednie to prawda, sama tego doświadczyłam mieszkając na wsi dokąd nie poszłam do pracy.
      Elity bawiły się inaczej a "szaraczki" inaczej.
      Książkę bym z przyjemnością przeczytała , by poznać tą druga stronę osób, które znałam z ekranu czy choćby z samego nazwiska.

      Jest na to sposób, ale musiałabym wybrać się do najbliższego empiku i choćby przeglądnąć książkę na miejscu.

      Usuń
    7. Tak, zgadza się:)
      W normalnej księgarni chyba też powinna być.

      Usuń
  3. Chętnie zajrzę i przeczytam. Lubię takie temaciki :)

    OdpowiedzUsuń
  4. W tych środowiskach, które Klim pokazuje życie towarzysko-kawiarniane odgrywało dużą rolę, a piło się tego o czym świadczy fakt, że wśród aktorów,artystów, pisarzy, poetów alkoholików było w bród.
    Trudno mi tu ich wymieniać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Andrzej Klim zwraca uwagę na tych, co się bawili i tych, co rzeczywiście byli alkoholikami i przykładowo dziennie wypijali trzy czwarte wódki.

      Usuń
  5. Witam : ) Mam ogromną prośbę, czy mogłaby mi Pani polecić jakieś książki o zwykłych ludziach-niezwykłych bohaterach? Niestety, nie mogą być to książki biograficzne. Z góry dziękuję za pomoc. : )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Anna Dymna - http://slowemmalowane.blogspot.com/2009/03/warto-mimo-wszystko-zapis-rozmow-anny.html
      siostra M. Chmielewska - "Generał w habicie"

      To jeśli nie w biografiach to szukać takie właśnie zapiski rozmów należy.

      Usuń
    2. bardzo dziękuję : )

      Usuń

Dziękuję bardzo za konstruktywne słowo pisane pozostawione na tym blogu. Nie zawsze mogę od razu odpowiedzieć, za co przepraszam.

Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników. Prowadząca bloga nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.