Strony

20 stycznia 2013

Sylvain Tesson, W syberyjskich lasach.


Co takiego w niektórych ludziach tkwi, że gonią za nieznanym, że ciągle szukają, pragną doznań, wewnętrznego ukojenia, ekstremalnych przygód, czegoś nowego, czegoś, na co właściwie nikt nie miałby większej ochoty, nawet chęci. Ciągle ta myśl od momentu przeczytania książki W syberyjskich lasach krąży w mojej głowie,. To dziennik prowadzony przez francuskiego podróżnika Sylvaina Tessona od lutego do lipca 2010 roku podczas pobytu w syberyjskiej chacie nad Jeziorem Bajkał na skraju przylądka Północnego Cedrowego. Obejrzałam po lekturze niesamowity film z pobytu Tessona nad Bajkałem (link poniżej) odnaleziony na stronach wydawnictwa. Książka przemówiła do mnie więc ze zdwojoną siłą.
 
Świr. To określenie niejednokrotnie przychodziło mi na myśl podczas czytania. Nie ma ono tu jednak zabarwienia negatywnego. Jestem pełna podziwu dla Tessona za to, że spełnia własne obietnice, za to, że goni za marzeniami i za to, że spędził sześć miesięcy w miejscu oddalonym od najbliższej wioski o sto dwadzieścia kilometrów, bez sąsiadów, bez wytyczonej w pobliżu drogi. Co trzydzieści kilometrów wokół jeziora rozmieszczone są placówki rezerwatu, gdzie mieszkają strażnicy. Chata stoi u podnóża gór, wielkości trzy na trzy metry, ogrzewana żeliwnym piecem, z dwoma oknami, stołem pod jednym z nich. Niedaleko chaty jest wybudowana bania – szopa pięć metrów na pięć ogrzewana piecem, rodzaj sauny, którą Tesson odwiedza jak Rosjanie dla pozbycia się tłuszczu, brudu, alkoholu i czystości umysłu. Potem nago, przy trzydziestostopniowym mrozie wraca do chaty. Ekstremalne doznania. Świr, myślę, gdy Tesson pisze, gdy za oknem minus osiemnaście, to ciepło. Mimo eremickiej egzystencji, to spokojne miejsce Tessona jest zakłócane od czasu do czasu przez rosyjskich biznesmenów szukających rozrywki na Bajkale, rybaków czy krótkie wizyty znajomych. Sam również przebywa kilometry po skutym lodzie Bajkale, aby zaznać towarzystwa, pokonwersować i napić się wódki nie samotnie, lecz z drugim człowiekiem. Tesson niejednokrotnie podkreśla, że Bajkał jest majestatyczny zimą, grubość pokrywy lodowej dochodzi do stu dziesięciu metrów. Mimo zimy nie jest to jednak jezioro ciche, wydaje odgłosy, woda buntuje się pod lodem, uwięziona błaga o uwolnienie.  

Tesson jest dobrze przygotowany do sześciomiesięcznego pobytu nad Bajkałem. Jak sam przyznaje najważniejsze z zabranych rzeczy, które skrupulatnie wylicza, to książki, cygara i wódka. Tych książek jest około sześćdziesięciu. Czytelnik poznaje całą listę zabranych tam lektur i świadomy jest, jakie książki są akurat czytane przez Tessona. Ten niejednokrotnie analizuje fragmenty tychże lektur. Przemyślenia Tessona dotyczą również cywilizacji, przyrody, wiary i pustelniczego życia. Zakres rzeczy, jakie ma Tesson do zrobienia są zawężone: czytanie, przyniesienie wody z jeziora, rąbanie drzewa, pisanie i nalewanie herbaty. Potem dochodzi jeszcze łowienie ryb i opieka nad dwoma psami mającymi za zadanie ostrzegać przed niedźwiedziem. Każda czynność zaczyna być na tym pustkowiu celebrowana. Tesson zauważa, że w mieście każde działanie odbywa się kosztem tysiąca innych i że, człowiek przyzwyczajony jest do masy przedmiotów, tracących zupełnie na znaczeniu w syberyjskiej chacie. Nie brakuje mu gazet czy komputera, który nie wytrzymał mrozów. A gdy podczas jednej z wizyt słucha radia to dowiaduje się o tragicznym locie do Smoleńska. 

Przemyślenia Tessona są niebywale trafne i odegrają niebagatelną rolę w postrzeganiu świata przez czytelnika. W dzienniku znaleźć można jego rozterki, poszukiwania, oceny. Wraz ze słowami dociera do czytelnika jego samotność, czasami tęsknota, miejscami rozpacz, fascynacja przyrodą i żywiołami. To książka, która potrafi ukoić duszę. Zwolnić. Pomyśleć. Docenić. Brakowało mi jedynie zdjęć, ale jest film, który pomaga zrozumieć.

Niebywała i wspaniała lektura. 



Sylvain Tesson, W syberyjskich lasach, Oficyna Noir Sur Blanc, styczeń 2012, przekład: Anna Michalska, okładka miękka ze skrzydełkami, stron 216.


FILM Z POBYTU TESSONA NAD BAJKAŁEM


Sylvain Tesson, z wykształcenia geograf, jest przede wszystkim podróżnikiem. W 1993 r. objechał na rowerze świat razem z Alexandrem Poussinem, z nim też przeszedł na piechotę Himalaje w 1997 r. Z fotografką Priscillą Telmon konno przejechał ponad 3000 km azjatyckich stepów z Kazachstanu do Uzbekistanu..W 2004. podjął wyprawę śladami zbiegów z gułagu, odtwarzając trasę jaką przebył bohater książki Sławomira Rawicza Długi marsz. Przewędrował wtedy z Syberii do Indii.
Sylvain Tesson jest również zdobywcą katedr, w środowisku akrobatów jest nazywany „księciem kotów”, ponieważ wspiął się na wieże katedry Notre-Dame w Paryżu, Mont-Saint-Michel, kościoła Sainte Clothilde i nnych zabytków (przede wszystkim kościołów) w Orleanie, Argentan, Reims, Amiens czy Anvers..
W 2010 r. zrealizował pomysł, o którym wcześniej wielokrotnie wspominał: spędził 6 miesięcy w chacie na południu Syberii, nad brzegiem Bajkału, niedaleko Irkucka.
Podczas większości swoich wypraw Tesson nie korzystał ze zdobyczy współczesnej techniki, był całkowicie niezależny. Swoje ekspedycje finansuje kręcąc podczas nich filmy, wygłaszając na ich temat odczyty, a także opisując je w dobrze sprzedających się książkach.
Sylvain Tesson jest także autorem opowiadań, pisze wstępy i komentarze do filmów dokumentalnych, współpracuje z wieloma pismami, m.in. z „Grands reportages” i „Le Figaro Magazine”, nakręcił wiele filmów dokumetalnych dla stacji France 5.
W 2009 r. otrzymał nagrodę Goncourtów za opowiadanie (Une vie coucher dehors), a w 2011 Prix Medicis Essai za książkę W syberyjskich lasach.

12 komentarzy:

  1. Widzę, że tak jak ja rzuciłaś się na tę książkę od razu po premierze:) Powoli kończę lekturę i też jestem zachwycona!:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Niesamowity człowiek. To chyba jeden z tych, dla których PASJA stoi ponad wszystkim. Człowiek, który gotowy jest zrezygnować z wygody współczesnego życia, nie jest mu potrzebny do niczego telewizor, wieczorne wiadomości. To chyba człowiek, który nie do końca godzi się ze światem, który nas otacza, z pogonią za dobrami, pieniędzmi, stanowiskiem. Takich, którzy się nie godzą, ale wciąż w tym trwają (ze zwykłego rachunku ekonomicznego) jest wielu, on potrafił się temu przeciwstawić. Woli podróżować 3 tyś. km azjatyckim stepem, mieszkać pół roku nad Bajkałem. Podziwiam i zazdroszczę. Ja nie mam w sobie takiej odwagi. Niestety.
    Co do Syberii, niedawno moi znajomi wyruszyli tam koleją transyberyjską w podróż. Właśnie nad Bajkał. To zupełnie inny świat.
    Dziękuję za ten post.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rezygnuje nie tylko z wygód tego świata, ale także z bliskości drugiego człowieka, drugiej kochającej osoby, która jednak nie wytrzymuje takiego szarpania się. Pasja jest ponad wszystko w tym wypadku. Ja też nie mam tej odwagi, choć bardzo chciałabym.
      serdeczności

      Usuń
  3. Ale mi piękne popołudnie zafundowałaś! Obejrzałam film i chętnie bym się z książką zmierzyła! Moja tolerancja zimna jest bliska zera, więc z trwogą oglądałam spacery po Bajkale, a na przejrzysty lód bym nie stanęła! Zapisuję nazwisko autora. W drodze do mnie jest Koperski ze swoją syberyjską przygodą, ale zaraz potem...Dzięki! Pozdrawiam:)Nie napiszę, że ciepło, bo to pojęcie względne;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podziwiam egzystencję przy takim mrozie i już wiadomo dlaczego Rosjanie tyle piją:)Dla mnie zima to około zera stopni i koniec. Cieszę się, że mogłam zainteresować.
      Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
  4. Zazdroszczę odwagi w realizacji zamierzeń, jakie by one nie były. Myślę, że nie przeszkadzałaby mi samotność (czasowa i z wyboru), ale brak internetu owszem. Trzeba jednak przyznać, że to udogodnienie szalenie rozprasza i pożera czas, a mając internet do dyspozycji człowiek staje się trochę jego więźniem i nici z przemyśleń, refleksji, samotni, wyciszenia i uniezależnienia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Samotność czasem jest wskazana i potrzebna, aby odetchnąć od zgiełku. Dla mnie internet to obecnie okno na świat, w momencie, gdy nie pracuję, jestem pozbawiona kontaktu z ludźmi to wiele.
      pozdrawiam serdecznie

      Usuń
  5. A ja marzę o wyprawie koleją transsyberyjską! Może nasze marzenia to poniekąd pragnienie spotkania samotności przeżywanej na prawdę samemu. Ja i samotność, moja własna, odbijająca się jedynie w obserwowanych obrazach przenikających przed oczami, choćby wyboraźni. Po książkę sięgnę, bo jakże kusząco o niej napisałaś. Film zostawiam sobie na późny wieczór, kiedy dom zaśnie i zostaję ze swoją samotnością wyodrębnioną z kawałeczka oddalającego się zgiełku. Serdeczności!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję:) polecam i książkę i film:) Też oglądałam go nocą, zrobił na mnie kolosalne wrażenie po przeczytaniu pozycji. Może dlatego, że owszem coś tam sobie wyobrażałam i miałam ogólne pojęcie (książka pozbawiona jest zdjęć), ale film ilustruje majestat Bajkału.
      Serdeczności

      Usuń
  6. Niesamowite. Koniecznie chcę to przeczytać. Ja samotności bym się nie bała jako takiej (tak sobie, może naiwnie, myślę), ale świadomości, że nikt mi nie pomoże w razie potrzeby - owszem. Nie umiem łowić ryb ani ich nawet potem oprawić, nie chce mi się rozpalać codziennie w piecu, jestem typowym produktem wygodnego XX wieku... a jednak podziwiam u innych to, do czego sama nie byłabym zdolna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tym łowieniem ryb to też Autor miał swój sposób, wcale jak dla mnie nie łatwy. To jednak miejsce pełne niebezpieczeństw jak dla samotniczej egzystencji i oczywiście pozbawione jakichkolwiek wygód. Bez tych ostatnich mogę się jakiś czas obejść, ale nie w aż takich mroźnych warunkach:)

      Usuń

Dziękuję bardzo za konstruktywne słowo pisane pozostawione na tym blogu. Nie zawsze mogę od razu odpowiedzieć, za co przepraszam.

Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników. Prowadząca bloga nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.