Strony

27 listopada 2012

Jerzy Besala, Zygmunt Stary i Bona Sforza.

Nikt, kto sięgnie po książkę Jerzego Besali już nie powinien powiedzieć, że nic nie wie o czasach Zygmunta Starego i Bony Sforzy. Besala przekazuje, bowiem wiadomości w sposób przystępny, elokwentny, gawędziarski, swobodnym stylem, często zadając czytelnikowi pytania i szukając na nie odpowiedzi w dogłębnej analizie wydarzeń. Sprzyja to wszystko miłej lekturze.

Bez zbędnego wstępu od razu Autor wprowadza czytelnika w czasy dynastii Jagiellonów, określa przodków Zygmunta, krotko opowiada o rodzicach sposobie jego wychowania, zdobytym wykształceniu, neurotycznej osobowości skłonnej do dławienia prawdziwych uczuć i niezdolną do ich wyrażania, pełną wewnętrznych infantylnych potrzeb i powinności[1]. Nakreśla osobę Zygmunta, jako królewicza, a potem już, jako króla obranego po śmierci Aleksandra. Jak wskazuje Autor jedną z takich powinności będzie dążenie Zygmunta do bycia dobrym królem. Choć prowadził zdecydowana politykę dyplomatyczną, to jednak nie miał wysokich ambicji i nie parł do rozszerzenia władzy i nie był wolny od „błędów zaniechania”[2]. Jednocześnie nie zapomina o Bonie, której imię zarówno z łaciny jak i włoskiego oznacza „dobra”[3]. Aby czytelnik zrozumiał jej postępowanie, Autor nakazuje się przyjrzeć jej rodzinie i włoskiemu stylowi uprawiania polityki, który nie był wolny od niebezpieczeństw. Na stałe jednak bona, jako bohaterka biografii pojawia się po przeczytaniu jednej czwartej tekstu.


Besala szczegółowo rysuje ówczesne tło historycznie, o którym każdy z czytelników uczył się w szkole. Przedstawia sprawy drażliwe i ryzykowne, rodzinne waśnie, kłótnie, konszachty na dworze, układy, plany, polityczne wybory i decyzje, zajmowane pozycje. Z detalami ukazuje politykę wewnętrzną jak i zagraniczną ówczesnego państwa, biorąc pod uwagę również potyczki i większe wojny z sąsiadami. Ponad to czytelnik pozna ówczesną sytuację gospodarczą, reguły rządzące rynkiem, szlaki handlowe, finanse i system monetarny.  Warto także zwrócić uwagę, że w książce można odnaleźć liczne ciekawostki i anegdoty. Besala zagląda, bowiem nie tylko do królewskiej alkowy, poznając blaski i cienie zawieranych małżeństw Zygmunta, ale również przedstawia przyzwyczajenia, rzeczy, jakie lubili i co prywatnie sprawiało im radość. Dowiemy się przykładowo, że Zygmunt nie nadużywał alkoholu, choć rano do śniadania pił grzane piwo do pieczywa, lubił miękkie, aksamitne szaty, dzień rozpoczynał od mszy, a w jego sypialni latem znajdowały się rozrzucone kwiaty[4]


Czytelnik odnajdzie też w książce charakterystykę ówczesnego życia dworskiego, nawiązania do życia nieślubnych dzieci króla i dzieci z prawego łoża oraz najbliższej rodziny, ludzi sprawujących wysokie urzędy i najważniejsze role w państwie. Dowiedzieć się można, że na dworze istniał „klub ożralców i opilców”, którego najważniejszą postacią był szlachcic Korybut Koszyrski[5], który był uzależniony od alkoholu, hazardu, seksu i jedzenia. Dwór króla liczył około tysiąca osób[6], a królowa Bona otaczała się głównie Włochami, którzy w liczbie około 260 przewinęli się przez dwór wawelski[7].


Besala opiera swoje analizy na dokumentach źródłowych, ale jednocześnie odwołuje się do historyków znających omawiane problemy. Przytacza istniejące spory i krytyczne, surowe oceny dotyczące Zygmunta i Bony. Warto nadmienić, że książka opatrzona jest przypisami, indeksem i spisem bibliograficznym z podziałem na teksty źródłowe i opracowania (zajmują ponad 100 stron). Pozycja wydana jest w twardej oprawie, a kartki są szyte. Jedyny mankament to brak jakiejkolwiek bazy ikonograficznej. Wielka szkoda, bo znacznie ubogaciłoby to tekst. Niemniej, pozycja jest godna polecenia.


[1] J. Besala, Zygmunt Stary i Bona Sforza, Poznań 2012, s. 31.
[2] Tamże, s. 323.
[3] Tamże, s. 49.
[4] Tamże, s. 67-68.
[5] Tamże, s. 338.
[6] Tamże, s. 342.
[7] Tamże, s. 351.
 


Jerzy Besala, Zygmunt Stary i Bona Sforza, wydawnictwo Zysk i S-ka, październik 2012, oprawa twarda z obwolutą, stron 732.

7 komentarzy:

  1. Od dawna łapię się na tym, że lepiej znam (albo może więcej czytam) książek dotyczących historii Europy Zachodnie) niż rodzimej. Zawsze przeczytawszy recenzję książki omawiającej dzieje naszego kraju obiecuję sobie, że zmienię proporcje. Może ta książka przełamie ten niekorzystny bilans. Włoski wątek mógłby tu być przeważającym szalę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Lubię-nie lubię"u mnie raczej jest w układzie epok, a nie krajów:)

      Usuń
  2. Mam podobnie jak guciamal, ale też wynika to z faktu, że ze świecą u nas szukać prawdziwych autorów - pasjonatów podobnych do Philippy Gregory na przykład (wyjątek - Cherezińska). Jerzego Besalę czytałam i była to solidna, rzetelna proza, tak że wiem, że mogę sięgać po niego w ciemno. A że lubię biografie historycznych postaci, a o Zygmuncie i Bonie wiem tyle, co z lekcji historii, chętnie nadrobię braki:)
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja Gregory jeszcze nic nie czytałam, co nie znaczy, że nie chcę:-)

      Usuń
  3. Królową Boną interesuję się od lat, dlatego ta pozycja jest bardzo interesujaca dla mnie :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo fajny pomysł na "prywatne" zdjęcie ksiażki, to ostatnie. Bardzo apetyczne, bo do ksiażki dochodzi jeszcze kawa w ślicznej filiżance.
    Szkoda, że taka pozycja nie ma ilustracji, ale to pewnie ze względu na koszty, które wówczas rosną i opłacenie praw autorskich do nich.
    Cristina.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, a tak pewnej niedzieli czytałam sobie przy kawce:)

      Usuń

Dziękuję bardzo za konstruktywne słowo pisane pozostawione na tym blogu. Nie zawsze mogę od razu odpowiedzieć, za co przepraszam.

Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników. Prowadząca bloga nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.