Braterstwo krwi to
druga część trylogii autorstwa Agnieszki Lingas – Łoniewskiej zatytułowanej Zakręty Losu. Od ukazania się pierwszej części
minęło sporo czasu, więc warto sobie poprzednią ją przypomnieć. Osobiście bardzo
dobrze ją pamiętam, bo entuzjastycznie podchodziłam do wydanej wówczas książki.
Bardzo byłam również ciekawa kolejnej części. Nie wiem, być może za bardzo się napaliłam
tym czekaniem, bo po jej przeczytaniu jestem rozczarowana.
Braterstwo krwi nadal oczywiście dotyczy braci Borowskich. Kaśka i Krzysiek są małżeństwem,
prowadzą razem kancelarię, starają się o dziecko. Łukasz stając się świadkiem
koronnym mieszka gdzieś na Mazurach i po wydarzeniach sprzed kilkunastu mieściscy
dogłębnie przewartościowuje swój punkt widzenia na życie. Życie Kaśki i Krzyśka
tylko z pozoru jest spokojne, bo oboje czekają na to, co nieuchronnie zostało
zapowiedziane w anonimowym liście. Pewnego dnia przeszłość powraca. Do Krzyśka odzywają
się w interesach mafijni szefowie. Z kolei Łukasz zgadza się na
podjęcie nowej gry zaproponowanej mu przez policję. Zmienia wygląd i tożsamość,
a potem wraca do Wrocławia i nawiązuje kontakt z bratem. W międzyczasie
poznajemy dwudziestoczteroletnią Ilonę, która jest bita, poniżana i
wykorzystywana przez męża. Jej życie zmienia się, gdy napotyka na swoje drodze
Marcusa.
Ogólnie pomysł kontynuacji dobry, ale dopracowanie jego spaliło
niestety na panewce. Niepotrzebnie pierwsza cześć została streszczona w
drugiej, a kolejne wydarzenia, które mają nastąpić zdradza sama Autorka i
odpowiednio naprowadza czytelnika. Aby się tylko czytelnik nie pomylił, mamy
ciągle zaznaczane, że Marcus to Łukasz, a Ilona to Magdalena. Psuje to niestety
pełnię radości czerpanej z czytania. Odniosłam tez wrażenie, że wszyscy zostali
jakby wrzuceni do tego samego worka. Najlepiej chyba ukazanym bohaterem jest
Łukasz, który mimo wewnętrznej przemiany nadal potrafi w odpowiednich momentach
czerpać ze swojej ciemnej strony. Jest próba zarysowania postaci, ich
problemów, ale potem to się jednak jakoś rozmywa i gdzieś zanika. Z kolei miałam
wrażenie, że synek Magdy jakby przeszkadzał Autorce. O ile mogę zrozumieć, że
czteroletnie dziecko jedzie na dwa tygodnie do babci, to już wcale nie
rozumiem, aby matka bojąca się o jego dobro i chroniąca przed mężem wysłała go
na trzy dni na tak zwane zielone przedszkole. Bohaterowie niezależnie od
osobowości, delikatności i cech charakteru nadużywają sławetne słowo na „k”, a czułe
słówka Łukasza i Krzyśka w stosunku do kobiet właściwie niczym się od siebie
nie różnią – moja śliczna, moja piękna.
Poza tym owe ciągłe zapewnienia o miłości nie za bardzo mi pasuje. Jak dla mnie
niektórych scen łóżkowych mogłoby nie
być, tym bardziej, że podobne wyrażenia stosowane przez Autorkę spotykamy w pozostałych
jej książkach. Właśnie owe powtórzenia chyba najbardziej mnie denerwują, bo mam
wrażenie, że Autorka się nie rozwija, tylko bazuje na jakieś swojej wizji. Nie
o to chodzi w pisaniu.
Nie czytało mi się dobrze tej książki. Zdania są krótkie,
proste, z ubogim i ciągle powtarzającym się słownictwem. Styl czasami jak dla mnie jest zbyt patetyczny
i podniosły, co z kolei wytwarza pewnego rodzaju sztuczność. Czytanie tym razem
męczyło, choć wymyślona opowieść mogłaby mnie rzeczywiście zachwycić, gdyby była
odpowiednio przekazana. Okazuje się jednak, że wyśmienity pomysł na książkę to
nie wszystko. Szkoda.
Jest mi smutno, bo pierwszą częścią byłam naprawdę
zachwycona. Kto nie czytał recenzji odsyłam do Zakrętów losu TUTAJ. Warto zaznaczyć,
że wkrótce również pojawi się trzecia część trylogii o historii Lukasa.
Zaznaczam, że jest to moja subiektywna opinia, która nie będzie zgadzać się zapewne z opiniami innych. Staram się jednak pisać szczerze, bo w
innym wypadku bezsensem dla mnie byłoby prowadzenie tego bloga. Bardzo proszę o
uszanowanie tego w komentarzach.
Agnieszka Lingas- Łoniewska, Zakręty Losu. Braterstwo krwi, wydawnictwo Novae Res, okładka miękka ze skrzydełkami, stron ok. 325.
Egzemplarz otrzymałam dzięki uprzejmości Autorki.
Pod uwagę wzięłam fakt, że nie była to wersja przed ostateczną korektą.