Strony

22 listopada 2015

Marcin Brykczyński, Artur Nowicki, Co robią samoloty?




Co robią samoloty to kolejna książka przeznaczona dla dzieci w przedziale wiekowym 2-6 (tak wskazuje opis na okładce, choć na stronie wydawnictwa znalazłam że przedział jest 0-10), która ukazała się w serii Opowiem Ci mamo nakładem wydawnictwa Nasza Księgarnia. Z mojego punktu widzenia – jako rodzica – to jest to najsłabsza pozycja w tej serii, z jaką miałam do czynienia. Wraz z nią dotarła jeszcze książka o pszczołach, a z biblioteki mamy wypożyczoną książkę o żabach. Od razu widać, że w pozycji Co robią samoloty brakuje tekstu mającego walory edukacyjne. O żabach i pszczołach znakomicie opowiadała Katarzyna Bajerowicz. W książce o samolotach znajdziemy jedynie dość ubogi w wyrazie wierszyk autorstwa Marcina Brykczyńskiego. 



W dodatku wyobraźnia ilustratora w związku z samolotami okazała się nie mieć granic. Nie dość, że samoloty mają oczy (to już się czepiam, bo biorąc pod uwagę inne aspekty to można zaakceptować), ale jeden z helikopterów pali cygaro, inny pije napój przez słomkę, koń przewożony jest w powietrzu, wysoko w pobliżu zamku lata sobie smok, a traktory spadają na spadochronach (czego w żaden sposób nie może zrozumieć mój syn). Ilustracje są moim zdaniem przeładowane, a mimo to, że grafik starał się podzielić samoloty i śmigłowce według wypełnianych zadań (co było dobrym pomysłem), to jednak rodzic – laik nie znajdzie tu na kartach żadnej informacji o tym, jak dany, wyobrażony przez ilustratora samolot, nosi nazwę. Mamy, więc planszówkę z maszynami latającymi, ale która to lotnia, paralotnia, motolotnia i co miał ilustrator na myśli malując inne podobne, to ja nie całkiem wiem. Balon i podpisanego drona rozpoznałam. Nie ma podpisanych ani sterowców, ani samolotów pasażerskich (który to może Boeing czy może Airbus, może Concorde – przynajmniej po internetowych poszukiwaniach przypominają mi kształty tychże). Na ilustracjach nie ma ludzi, wszystkie czynności wykonują samoloty bądź samochody, ale co dokładnie wykonują to już trzeba zgadywać. Wierszyk Marcina Brykczyńskiego nic głębszego nie wnosi. Opowiada jedynie o przygodach Wilgi, którą spotykamy na każdej planszy. 



Zaznaczam, że mój czterolatek uwielbia tę książkę od momentu jak tylko rozpakowałam przesyłkę. Interesuje się wszystkimi maszynami – na moją zgubę, bo ja jestem zielona. Jeśli chodzi o samochody to chce, aby mówić mu, co to za znaczek widnieje na każdym mijanym samochodzie. W przypadku tej książki za każdym razem chce wiedzieć jak nazywa się każda z maszyn latających czy statek, na którym samoloty lądują czy startują. Dzieci nie dowiedzą się, jaka jest różnica między portem lotniczym a lądowiskiem. Rodzic to oczywiście wydedukuje na podstawie ilustracji. Dopóki nie sprawdziłam, to nie wiedziałam, że worek na patyku pokazujący kierunek i prędkość wiatru, to rękaw (dokładnie anemoskop). O ile można było dopisać na samochodzie "benzyna", czy na wielkim samolocie "pomoc humanitarna", o tyle wielkim ułatwieniem byłoby, aby dopisane były we właściwych miejscach, chociaż takie słowa jak: lotniskowiec, wodolot, poduszkowiec, odrzutowiec, aeroplan, hydroplan, szybowiec, myśliwiec, samolot gaśniczy, samolot rolniczy (czy jak to się nazywa), wieża kontroli lotów.



Zastosowanie właściwych pojęć i szerszych informacji nie byłoby absolutnie trudne w odbiorze dla dzieci. Można było to zrealizować, bo przecież w książce znajduje się plansza związana z historią lotnictwa i tam pojawiają się daty i nazwiska, a nawet mapa pierwszych lotów oraz plansza z prezentacją modeli, gdzie mamy wyszczególnione oznaczenia poszczególnych państw. Niestety w porównaniu z innymi pozycjami wydanymi w tej serii traci na walorach edukacyjnych. Dzieci, zwłaszcza chłopcy, będą ją być może lubić, ale dla rodziców stanie się owa książka być może utrapieniem. Jak dziecko ma się nauczyć opowiadać, jeżeli rodzic nie przekaże mu podstawowej wiedzy? A głupot przecież nikt z nas swojemu dziecku nie chce mówić. Osobiście szukałam informacji w zasobach Internetu, aby móc jako tako odpowiadać na pytania.

Z punktu widzenia rodzica, który ma za sobą ze swoimi dziećmi spotkania z wieloma pozycjami książkowymi i mimo że mój syn lubi tę książkę, nie mogę jednak z czystym sercem napisać, że to jest pozycja najwyższych lotów. Osobiście jestem zawiedziona i rozczarowana.



Marcin Brykczyński (tekst), Artur Nowicki (ilustracje), Co robią samoloty, wydawnictwo Nasza Księgarnia, wydanie 2015, seria: Opowiem Ci mamo,  liczba stron 28, format 200x280 mm.

4 komentarze:

  1. Książeczka intrygująca, tylko szkoda, że brakuje tutaj strony edukacyjnej, przekazującej istotne wartości.

    OdpowiedzUsuń
  2. Podobają mi się ilustracje, takie z charakterem. Jednak brak większej ilości informacji to spora wada w przypadku książki dotyczącej lotnictwa. Przeciętny rodzic zazwyczaj mało wie na ten temat.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nasz typ to auta, zdecydowanie!

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję bardzo za konstruktywne słowo pisane pozostawione na tym blogu. Nie zawsze mogę od razu odpowiedzieć, za co przepraszam.

Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników. Prowadząca bloga nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.