Strony

6 kwietnia 2015

Anna Marchewka, Ślady nieobecności. Poszukiwanie Ireny Szelburg.



Ślady nieobecności. Poszukiwanie Ireny Szelburg  autorstwa Anny Marchewki, to książka, która została napisana z niezwykłą czułością. Nie jest to też zwykła opowieść biograficzna, ale rodzaj detektywistycznej opowieści, szukania właściwych śladów życia prywatnego i zawodowego Ireny Szelburg – Zarembiny. Nie jest to też sztywna, sztampowa opowieść biograficzna. 

Pośród informacji na temat pochodzenia Ireny Szelburg, jej rodziny, przeżyć wojennych, dwóch małżeństw, śmierci najbliższych, odnaleźć można wrażliwość Anny Marchewki. Zbieram nagromadzony na grzbietach kurz[1]; Przeglądam się w oknach wystaw, gdy fotografuję domy zamieszkane przez Szelburżankę[2]; Kartkuję dokumenty, przeglądam wspomnienia – nie tylko Zarembów, nie tylko Ostrowskiego[3]; Idę i pewnie stawiam stopy w miejscach, po których prawie sto lat temu chodziła Irena Szelburg./…/ smak kawy pitej z filiżanki z serwisu zaprojektowanego i wykonanego specjalnie dla niej. Filiżanka czarna, delikatna, lekka, kawa czarna, mocna i dobra[4]. To poetyckie obrazy, rozmyślania i zapiski pokazują empatię autorki książki, jej zaciekłe dążenie do celu, zebrania jak największej ilości materiału o pisarce. W tekście znaleźć można więc pewnego rodzaju ulotność i momentami nierzeczywisty, magiczne odniesienia.  A to tylko pozory. Z obrazu, jaki kreśli Anna Marchewka wyłania się bowiem kobieta prawdziwa, która w życiu przeżyła dobre i złe chwile, która potrafiła odnieść się do swoich prawdziwych przeżyć, znajomych i rodziny w swojej twórczości. Krakowska badaczka wskazuje owe wątki autobiograficzne, nawiązanie przez Szelburg znajomości z Nałkowską i Iwaszkiewiczem, przytacza listy, a nawet spisy wykładów, na które Irena, jako młoda kobieta uczęszczała. 

Autorka książki przyznaje, że w owych poszukiwaniach i zbieraniu szczątkowych informacji znalazła więcej pytań niż odpowiedzi. Anna Marchewka próbuje, więc wniknąć w ten nieistniejący czas i podąża śladami Ireny Szelburg: odwiedza te same miejscowości, mieszkania, pije kawę z jej filiżanki, szuka korzeni pisarki, próbuje wniknąć w jej pragnienia i oczekiwania, w jej wewnętrzny świat, w jej samotność, w chwile walki z chorobą.  

Na ową opowieść złożyły się krótkie rozdziały, przybierające postać  esejów. Nie jest to jednak opowieść linearna i chronologiczna. Brak tu właściwego porządku, ale chaos jest zupełnie niewyczuwalny. Anna Marchewka, bowiem potrafi czarować i w subtelny sposób pokazać zebrany materiał nie wnikając przy tym zbytnio w intymną stronę pisarki. 

Niestety, jest to książka skierowana jedynie do wąskiego grona czytelników, tych, którzy podobnie jak Anna Marchewka postrzegają świat i literaturę. Maniera zastosowana przez autorkę może być niezrozumiała i denerwująca, zbyt górnolotna i zawiła w przekazie. Intencje badaczki nie powiodły się więc całościowo. Książka broni się dzięki temu, że jej druga część – poza opowieścią stworzoną przez Annę Marchewkę – zawiera antologie fragmentów tekstów Ireny Szelburg.


[1] A. Marchewka, Ślady nieobecności. Poszukiwania Ireny Szelburg, Kraków 2014, s. 5. 
[2] Tamże, s. 47. 
[3] Tamże, s. 89. 
[4] Tamże, s. 111.
 

Anna Marchewka, Ślady nieobecności. Poszukiwanie Ireny Szelburg, wydawca DodoEditor, wydanie 2014, oprawa miękka z obwolutą, stron 344.

dr Anna Marchewka - Badaczka twórczości Ewy Szelburg-Zarembiny. Publikowała m.in. w "Lampie", "Tygodniku Powszechnym", "Bluszczu", "Midraszu", "Chimerze". Współprowadziła programy literackie ("Czytelnia" i "Czytanie to awantura" w TVP Kultura, "Koło Literatury" w Radiu Kraków). Stypendystka Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego (2011).

8 komentarzy:

  1. Zapowiada się ciekawie i nieoczekiwanie... Już sam tytuł - oryginalny. Z jednej strony książka o kimś, ale z drugiej badaczka zdaje sobie sprawę jak trudno poznać czyjeś życie, stąd "ślady nieobecności".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tu chyba też wielka rolę odegrała znikomość materiałów. Anna Marchewka podąża wiec tropem Ireny Szelburg.

      Usuń
  2. Bardzo lubiłam kiedyś Ewę Szelburg-Zarembinę i nic, absolutnie nic nie wiem na temat jej życia, szkoda, że nie napisałaś troszkę, czego możemy się o niej z tej książki dowiedzieć i czy mimo wszystko warto ją przeczytać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W moim odczuciu to książka do czytania nocą. Za dnia w ogłuszającym hałasie, nie dochodziło do mnie z niej zupełnie nic. Stad też napisałam, że nie każdy tą ksiązkę przyswoi na równi. Zbyt wiele w niej uniesień samej Anny Marchewki.
      Coś niecoś napisałam o życiu Ireny, ale nie lubię "opowiadać" książki dosłownie. Była jedynaczką, miała dwóch mężów (Ostrowskiego i potem Zarembę). Nie znosiła się z drugą żoną Ostrowskiego, bowiem podobnie jak ona była Ewą, dla odróżnienia wówczas zaczęła używać Irena. Zachowały się listy, jakie panie wymieniały, co tez autorka ksiązki przytacza.
      Każdy musi sam zdecydować, czy warto :)

      Usuń
    2. Niedawno też Zacofany w lekturze pisał o tej książce, z tego co pamiętam to dość krytycznie, że więcej tam pani Marchewki niż bohaterki.

      Usuń
    3. Tak, to prawda. Maniera jest denerwująca niestety, choć być może Anna Marchewka chciała również w jakiś sposób pokazać owe chodzenie śladami Szelburg.
      Z kolei Remigiusz Grzela pisze bardzo pozytywnie o książce, podobnie jak Jarek Czechowicz. Myślę, że wytrawny czytelnik, taki "bujający w literaturze" jest w stanie zrozumieć o co tak naprawdę chodziło autorce. Ten, który woli "normalne" książki, raczej będzie w stosunku do niej wybredny.

      Usuń
  3. O tej książce pisali już Czytanki Anki i Zacofany w lekturze, raczej krytycznie, ale u mnie poskutkowało to przynajmniej chęcią zapoznania się z twórczością Zarembiny dla dorosłych, a to z kolei okazało się bardzo dobrym pomysłem. Natomiast jeżeli chodzi o "Ślady nieobecności", to gdyby książka wpadła mi w ręce, też bym się z nią chętnie zapoznała, bo w końcu innych opracowań o pisarce brak. Jednak i z Twojej notki, i z opinii, które znałam wcześniej, wynika, że Anna Marchewka uczyniła bohaterką tej książki przede wszystkim siebie, a nie Ewę Szelburg-Zarembinę... Dlatego też nazywa ją esejem biograficznym, a nie biografią, jednak dla czytelników szukających przede wszystkim informacji o pisarce, raczej nie będzie to zaletą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, nie jest to żadną zaletą. Za to dla tych poszukujących czegoś więcej niż suchych notatek, może wydać się interesującą. mimo wszystko, warto po ksiązkę sięgnąć, jeśli nie dla samej opowieści o Szelburg, to właśnie dla antologii jej tekstów.

      Usuń

Dziękuję bardzo za konstruktywne słowo pisane pozostawione na tym blogu. Nie zawsze mogę od razu odpowiedzieć, za co przepraszam.

Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników. Prowadząca bloga nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.