Ponownie po latach miałam
możliwość dosłownie zaczytać się w kolejnej książce autorstwa Eleanor Hodgeman
Porter opowiadającej o perypetiach Pollyanny. Z tego, co pamiętam część druga, czyta przeze mnie po raz pierwszy lata świetlne temu, jeszcze bardziej mi się podobała. W czasach nastoletnich dzięki takim
powieściom kształtowała się moja romantyczna dusza i odtąd bujam sobie
swobodnie w obłokach i śmiem marzenia wprowadzać w życie. Oczywiście nie zawsze
się to udaje, acz Pollyanna rzeczywiście staje się pewnego rodzaju lekarstwem nie tylko dla bohaterów powieści.
Jeżeli przypadła Wam do serca
część pierwsza (parę słów i porównawczej wizualizacji TUTAJ), to i druga zapewne, o ile jeszcze nie czytaliście, na pewno Wam
się spodoba. Myślę też, że jest to również wspaniały prezent dla dorastających dziewczynek.
Zawsze to jakaś odmiana od wampirów, wilkołaków i wszystkiego, co teraz „modne”,
acz nie jest z gruntu dobre. Powracając do książki Porter, jeszcze na początku
drugiej części mamy do czynienia z trzynastoletnią Pollyanną. Za sprawą próśb Dolly
Wetherby i zgody ciotki Polly, dziewczynka spędza kilka miesięcy w Bostonie u pani
Ruth Carew, kobiety samotnej, zgorzkniałej, ciągle narzekającej, która przekroczyła
trzydziestkę i która nie może zapomnieć o wydarzeniach sprzed kilkunastu lat. Obecność
Pollyanny wydaje się być zbawienna i działać cuda. Niemniej dziewczynka bardziej
poznaje zawiłości dorosłego życia. Potem przenosimy się o kilka lat w przyszłość,
kiedy Pollyanna jest już młodą kobietą i zaczyna rozumieć cóż to takiego porywy
serca. Miłosne rozterki dotyczą zresztą nie tylko jej. Zagadki krążą też wokół Sadie,
Jimmy’ego, Jamiego, pani Carew i pana Pendletona.
Pollyanna dorasta to książka ciepła, optymistyczna, być może nieco
staroświecka (ale jak wiecie, ja takie klimaty uwielbiam), w pewnych momentach
zbyt naiwna, ale pełna uroku i niezaprzeczalnie dodająca energii. Poza tym
sentymentalnie wzrusza, przynajmniej mnie. Nawet po upływie lat czytanie jej może
niezmiernie cieszyć i bawić. Wspaniała lektura zbawienna dla przeciążonego
obowiązkami umysłu. Promyk słońca dla duszy.
Eleanor H. Porter, Pollyanna dorasta, wydawnictwo Literacki Egmont, wydanie 2013, seria: Romantyczna, przekład: Tadeusz Evert, okładka miękka ze skrzydełkami, stron 328.
Jeny, ale mi zrobiłaś smaka... Zaczytywalam się w tej książce jako dziecka, nienawidziłam Ani a Pollyanna wydawała mi się zdecydowanie fajniejsza. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńAnia i Pollyanna to bohaterki moich młodych lat, choć wyparł te miłe dziewczyny potem niejaki Tomek Wilmowski.
UsuńAnię kocham pełnią mojego serca i chciałabym, aby moja córka ją pokochała (nie bez przyczyny czytałam ponownie serię, jak jej się spodziewałam). Do Pollyanny mam słabość i to wielką. Tomka natomiast jakoś nie pokochałam, ale czytałam kilka części jego przygód :)
UsuńTeż miałam nadzieję na zarażenie mojej córki Anią, ale nie udało się. Natomiast Pollyannę pokochała :)
UsuńJakie piękne wydanie! Nie czytałam nigdy w dzieciństwie i może to najwyższa czas, aby nadrobić zaległości.
OdpowiedzUsuńJak najbardziej najwyższy :)
UsuńPollyannę polubiłam od pierwszego rozdziału w książce i tylko trochę mi szkoda, że poznałam ją dopiero teraz, a kiedy sama siedziałem jeszcze w szkolnej ławce.
OdpowiedzUsuńNigdy nie jest za późno, choć wówczas nieco inaczej pewnie odebrałabyś książki, jak stało się to obecnie.
UsuńPollyannę lubię do dziś i chętnie do niej wracam, a to wydanie jest cudne. Pozdrawiam ciepło:_
OdpowiedzUsuńserdeczności:)
Usuń