Nie wiem właściwie, od czego mam zacząć,
chyba od tego, że ja w ogóle nie lubię książek o takim charakterze. Swego czasu
oczywiście zachłannie czytałam powieści, w których można znaleźć coś w rodzaju
psychoterapeutycznych wątków, które działały na wyobraźnię i
coś za sobą niosły. Dziś już mnie to absolutnie „nie bawi”, nie znajduję w tym nic
godnego uwagi, a wręcz mogę napisać, że jestem tym znużona. Nie powinnam więc w
ogóle czytać tej książki, bo absolutnie nie jest ona przeznaczona dla mnie. Co
oczywiście nie oznacza, że ktoś inny nie będzie w niej widział świetnej
powieści. Karolina Monkiewicz – Święcicka swój pomysł poparła bowiem naukową
literaturą i co więcej, rzeczywiście widać, że Autorka wie, o czym pisze.
Ja jednakże, gdzieś tak do połowy
książki, miałam wrażenie, że czytam sekwencje scenariusza filmowego. Fabuła
składa się bowiem z migawek, które z biegiem stron oczywiście nierozerwalnie łączą
się ze sobą i w końcu „coś” konkretnego budują, a potem doprowadzają do
kumulacji i wrzenia. Mamy, więc Anielę, która właśnie zmarła i w jakiś mało
zidentyfikowany sposób pozwala się wcielić w siebie, jako młodej dziewczynie w snach – na jawie swojej prawnuczce
również Anieli. Prawnuczka Aniela przenosi się
jakby w czasie, odczuwa i przezywa to wszystko, co prababka Aniela, kocha i
cierpi. Aniela „współczesna” pragnie oczywiście poznać całą historię do końca,
a że interesuje się psychologią, namawia swoją babkę Renatę na uczestniczenie w
sesjach terapeutycznych według ustawień Hellingera*. Renata, która po śmierci chorej,
ale i za życia apodyktycznej nieco matki, jakoś nie może odnaleźć się w cichym
domu, chce otoczyć troską wnuczkę, ale udział w sesji przechodzi jej
najśmielsze wyobrażenie. Jest jeszcze Magda, córka Renaty, która nie za bardzo potrafi
porozumieć się ze swoją nastoletnią córką.
Z drugiej strony czytelnik
poznaje rodzinę Diany i Tadeusza, małżeństwo na pozór doskonałe, szczęśliwe,
osadzone na karierze i sukcesie. Inna migawka prowadzi czytelnika na ogródki działkowe
i obserwację tego, czego dokonuje tajemniczy i mało przyjazny człowiek. Co ich
wszystkich łączy? To rzeczywiście pewnego rodzaju taniec z przeszłością. Przeszłość
tworzy przyszłość. Historia Anieli, zachowane zapiski, ale i historia też Renaty
czy Tadeusza, naznaczone są bólem, cierpieniem, ale i miłością.
Nie jestem w jakiś sposób wielce
zadowolona z tej książki, ale pisałam już dlaczego. Nie rozumiem też, dlaczego,
taka lektura – wcale nie lekka – została wydana w serii Leniwa Niedziela. Lenistwo kojarzy mi się z błogością, odpoczynkiem,
rodzinnym szczęściem, zadowoleniem, radością, spędzeniem wspólnego czasu z
bliskimi. Taniec z przeszłością jest
po pierwsze książką smutną, po drugie – ukazuje wszelkie powody do trwania w tym
smutku, po trzecie – w pewnym momencie można fabułę określić, jako makabryczną.
Moim zdaniem, to nie jest dobry wybór na niedzielne popołudnie, ale wszak
wszystko zależy od tego, kto co lubi i w czym gustuje w czasie wypoczynku. Oczywiście
nie twierdzę, że książka jest zła, bo tak nie jest. Zresztą w Internecie
znajdziecie same pozytywne opinie na temat tej książki. Po prostu do mnie taki
sposób opowiadania jakieś historii do mnie nie przemawia. Ze swojej strony dla
lepszego zrozumienia i odbioru powieści, polecam audycję radiową, w której
Karolina Monkiewicz- Święcicka opowiada o swoich inspiracjach będących powodem
powstania książki.
Karolina Monkiewicz - Święcicka, Taniec z przeszłością, wydawnictwo Świat Książki, seria: Leniwa Niedziela, wydanie 2013, okładka miękka ze skrzydełkami, stron 271.
* Bert Hellinger rozwinął metodę porządkowania splątanych i zerwanych więzów rodzinnych –
ustawienia rodzinne. Wg Hellingera i jego teorii "wiedzącego pola",
obcy człowiek postawiony symbolicznie na miejscu kogoś z rodziny
pacjenta ma takie same odczucia jak osoba, którą reprezentuje, chociaż
prawie nic o niej nie wie. Metoda ta przyniosła mu relatywnie dużą
popularność, szczególnie wśród ludzi poszukujących alternatywnych metod
leczenia i pracy z problemami psychicznymi i emocjonalnymi. /cyt. za Wikipedia/
Książki raczej nie przeczytam, a z ustawieniami Hellingera spotkałam się u autora "bezcennego" czyli Miłoszewskiego w pierwszym kryminale z Szackim. Ciekawa teoria.
OdpowiedzUsuńJa nie wiedziałam za wiele, więc poszperałam w internecie.
UsuńMam na półce, ale specjalnie mnie do niej nie ciągnie
OdpowiedzUsuńTo chyba też nie dla mnie...
OdpowiedzUsuńNa szczęście świat literatury jest tak wielki, że zawsze można książkę zamknąć i otworzyć inną.
Zgadza się, acz tą przeczytałam do końca.
UsuńChyba raczej nie moje klimaty.
OdpowiedzUsuńCiekawy i interesujący wpis!
OdpowiedzUsuń