Strony

26 kwietnia 2013

Lucy Gordon, Dogonić szczęście.

Na powieść autorstwa Lucy Gordon złożyły się trzy opowieści o braciach wywodzących się z włoskiej rodziny Rinucci. Carlo, Ruggiero i Francesco jak do tej pory nie mieli szczęścia w miłości. Karta jednak w końcu się odwraca. Carlo zakochuje się w starszej od siebie Delii, Ruggiero żyje marzeniami o ostatniej dziewczynie, z która połączył ją gorący romans, a która zniknęła po dwóch tygodniach bez śladu; Francesco jest w związku od pięciu miesięcy z Celią, ale wskutek jego nadopiekuńczości kobieta decyduje się rozstać z kochanym mężczyzną. Kojącą przystanią dla braci jest dom rodziców w Neapolu. To tu Carlo będzie szukał pocieszenia po rozstaniu z Delią, Ruggiero będzie leczył rany po wypadku motocyklowym i szybko wracał do zdrowia dzięki Polly, a Francesco wróci po dłuższej nieobecności, aby szukać zapomnienia o Celii. Choć młodzi, przystojni i bajecznie bogaci, żadnemu z braci nie będzie łatwo zmienić nieco swój włoski temperament. 

Jak to w książkach wszystko kończy się happy endem. Nie ma tu jednak nic oblanego lukrem i rodem z kiczu.  Myślę jednak, że co innego jest tutaj ważne. Autorka pokusiła się o wykreowanie postaci z problemami zdrowotnymi które są albo chwilowe albo mają wpływ na cale życie bohaterów. Ci ostatni nie poddają się, walczą, są dumni i uparci. Nie ma, więc tu ideału i bardzo dobrze. W końcu jakaś książka z romansem w tle, która pokazuje, że nawet tych, co doznali krzywdy od losu, czeka szczęście. Niezbyt specjalnie chcę tu pisać, co zaważy na zmianie decyzji Delii, jakie tajemnice zostaną zdradzone Ruggiero przez Poppy podczas jego rekonwalescencji i dlaczego tak bardzo Celia sprzeciwiała się zamykaniu jej w złotej klatce przez Francesca. Zaburzyłoby Wam to nieco odbiór książki. 

Lucy Gordon pisze stylem prostym w odbiorze. Książka podzielona jest na trzy części, poświęcone historiom braci. Rozdziały te jednak powiązane są ze sobą zarówno poprzez następstwo czasu jak i występujące w fabule postacie. Jakoś opowieści za bardzo nie ujmują za serce, ale mogą się podobać. Poza tym przy książce dobrze się odpoczywa, a to chyba najważniejsze.
 


Lucy Gordon, Dogonić szczęście, wydawnictwo Harlequin/Mira, wydanie 2013, tłumaczenie:  Bogusław Stawski, Halina Kilińska, Agnieszka Wąsowska, oprawa miękka, stron 460.

9 komentarzy:

  1. No no... i całe 460 stron przerobiłaś? complimenti :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście:))) Ja romanse połykam od razu.

      Usuń
    2. Choć oczywiście nie w jeden wieczór/noc. Takim ekspresem nie jestem.

      Usuń
  2. Jeżeli będę miała ochotę na lżejszą lekturę, przy której będę mogła odpocząć, to możliwe, że sięgnę po "Dogonić szczęście".

    OdpowiedzUsuń
  3. Na wiosenno-letni czas w sam raz :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Dawno nie czytałam typowego romansu, teraz czytam "Spotkanie nad jeziorem" Susan Wiggs, ale odbieram ją jak obyczajówkę, bo romans stanowi w niej drugi plan (pierwszym jest opieka nad AJ) i jeszcze nie jestem w pełni "zaspokojona" tym gatunkiem :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja nie czytałam tej książki, o której wspominasz. Wiggs pisze obyczajowe powieści raczej:)
      pozdrawiam

      Usuń
  5. Jestem już po lekturze tej książki i muszę przyznać, że ogólnie mi się podobała poza pierwszą historią, w której było dla mnie zbyt pośpiesznie i nieco melodramatycznie.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję bardzo za konstruktywne słowo pisane pozostawione na tym blogu. Nie zawsze mogę od razu odpowiedzieć, za co przepraszam.

Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników. Prowadząca bloga nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.