Strony

16 stycznia 2013

Jerzy Stuhr, Tak sobie myślę...


Zapiski Jerzego Stuhra są niezwykłe. Tak można je jednym słowem określić. Nie ma w nich nic z banalności, niepotrzebnego pisania, tu jest cel, sens, a każde zdanie ma określone miejsce i pełni rolę.  To książka, która wzrusza do łez, miejscami  śmieszy, ale przede wszystkim pobudza do refleksji i pokazuje jak należy cieszyć się życiem, jak przyjmować chorobę z pokorą, jak małymi krokami dnia codziennego zrobić tak, aby życie było dobre i abyśmy nigdy niczego nie żałowali.
 
 Jerzy Stuhr prowadził swoisty dziennik od października 2011 do końca kwietnia 2012 roku. Początkowo miał on być przeznaczony jedynie dla najbliższych Aktorowi osób. W trakcie pisania został przekonany przez pracowników wydawnictwa Literackiego do wydania zapisek w formie książki. Nota bene podczas jednego spotkania w Warszawie w tymże wydawnictwie czekała na Aktora miła niespodzianka: spotkanie z Mrożkiem. 

W zapiskach tych odnaleźć można nie tylko zmagania z chorobą, zresztą myli się ten, kto myśli, że mowa jest tu ciągle o chemioterapii, radioterapii czy konsekwencji, jakie one przynosiły w samopoczuciu. Autor jedynie wspomina o tym na marginesie, a czytelnik świadomy i tak jest fizycznego upodlenia ciała.  Profesor odnosi się do wydarzeń politycznych dziejących się w tym czasie, do tych, które wstrząsnęły cała Polską, ale również pisze o książkach, które aktualnie czytał, wywiadach, wierze, odnosi się do obejrzanych polskich zwłaszcza filmów, wypowiada swoje zdanie na temat teatru, twórczości własnej i swoich kolegów. Mowa jest o zeszłorocznej gali rozdania Paszportów Polityki i filmowych Orłów. Ciepło wspomina pracę ze studentami, wyjazdy, pracę aktora i reżysera. Najważniejsze jednak miejsce w tym wszystkim moim zdaniem zajmuje rodzina. Jeszcze raz przekonałam się (po książce Stuhrowie. Historie rodzinne.), że rodzinę Stuhrów łączy bardzo silna więź, miłość, szacunek. Z satysfakcją i dumą profesor opowiada o postępach syna Macieja. Nie ma tu jednak chwalipięctwa, bo jednocześnie znajdziemy tu ostrzeżenia przed czyhającymi na młodych adeptów sztuki aktorskiej zakusami gwiazdorstwa i bycia celebrytą.

To książka pełna optymizmu, nadziei, siły, dobrych i pozytywnych wibracji, życiodajnej energii. Jerzy Stuhr pisze jasno, klarownie, bez żadnego zawoalowania, a co najważniejsze pisze szczerze. To książka, która przyniesie również czytelnikowi pewnego rodzaju ukojenie. Szkoda tylko, że mój egzemplarz został wypożyczony z biblioteki, bo pozycja należy do tych książek, do których się wraca. Warto.
 


Jerzy Stuhr, Tak sobie myślę..., Wydawnictwo Literackie, czerwiec 2012, oprawa twarda, stron 286.

19 komentarzy:

  1. O tak,książka jest cudowna.Tak bardzo pobudzająca nasze emocje,ale nie jest banalna i zbyt pretensjonalna. Genialna

    OdpowiedzUsuń
  2. Zgadzam się, świetna książka. Słyszałam pod jej adresem wiele krytycznych słów, ale sama uważam, że jest to publikacja dziennika, pamiętnika, i stąd zapiski w niej na każdy temat, choroby, polityki, aktorstwa, literatury. Takie prawdziwego dnia codziennego. Nie widać tutaj ingerencji redaktorów, by stworzyć dziennik choroby, a sądząc po opiniach krytyków to właśnie takiej lektury oczekiwano, wręcz przeciwnie Stuhr pisał to co miał w głowie w danej chwili, nie ubarwiał tego, nie dramatyzował, po prostu pisał.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to jedynie dziennik życia - wyrwanych paru miesięcy - nie choroby.

      Usuń
  3. Naprawdę świetna ksiażka. Ja słuchałam w formie audiobooka czytanego przez samego Jerzego Stuhra. Cud, miód i orzeszki.
    Spostrzeżenia nader trafne i celne. Z całym sercem mogę każdemu polecić

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. o, jestem wobec tego ciekawa tej wersji. W książce mowa jest o audiobookach dla dzieci w wykonaniu profesora.

      Usuń
  4. Zastanawiałam się nad nią jakiś czas temu... Teraz, po przeczytaniu recenzji, żałuję, że nie wybrałam. Spodziewałam się, że będzie takim autorskim puszeniem się, interesującym tylko dla zagorzałych fanów. Tymczasem same pozytywne recenzje widuję... Może pora po nią sięgnąć :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja krążyłam wokół książki od jakiegoś czasu, aż sama w bibliotece wpadła mi w ręce w poniedziałek:)Jednak szkoda, że nie moja.

      Usuń
  5. Mogę powiedzieć, że krążyłam koło tej książki, a książka wielokrotnie krążyła niedaleko mnie. Jak to się stalo, że jej jeszcze do tej pory nie przeczytałam? Doprawdy nie wiem. Wcześniejsze "Historie rodzinne" czytałam. Z panem J. Stuhrem słyszałam kilka wywiadów radiowych w trakcie pisania/powstawania tej książki. To bardzo mądry człowiek, zdystansowany do świata. Zachęciłaś mnie, by poszukać tej książki raz jeszcze. Nie tylko poszukać. Przeczytać!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jerzy Stuhr to typ aktora i człowieka z zasadami, zgadza się bardzo mądrze i wnikliwie dokonuje oceny. Czysty, charyzmatyczny, dobry, kipiący pozytywną energią, podziwiany, lubiany.
      warto:)

      Usuń
  6. Dla mnie również cenna. Postanowiłam zachować jako ulubioną :-)

    OdpowiedzUsuń
  7. Przeczytałam tę książkę z wielką przyjemnością: bezpretensjonalna, żartobliwa a jednocześnie między wierszami dał się wyczuć pewien niepokój, co dalej, czy dam radę. Chyba był to rodzaj terapii i jak się okazało-udanej. Darzę tego aktora tak wielkim szacunkiem i podziwem, sceny z filmów w których grał, mam na żywo przed oczami i tkwią we mnie bardzo mocno, że byłam bardzo ciekawa tego dziennika. I nie rozczarowałam się, warto przeczytać, zgadzam się.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak masz rację, niepokój nadchodzącego jutra i przyszłości, bo przecież w październiku rokowania były złe, ale odwagę o tym pisać ma pan Stuhr dopiero parę miesięcy potem.
      dziękuję:)

      Usuń
  8. A ja się właśnie bałam, że to będzie głównie o chorobie... Z przyjemnością oglądałam pana Jerzego w "Ich czworgu" ostatnio i pewnie z równie wielką przyjemnością sięgnę po jego ksiażkę.

    OdpowiedzUsuń
  9. ja juz od dawna poluje na te ksiazke... wiem, ze zdania sa podzielone, ale dla mnie on zawsze byl interesujaca osoba...wybieram sie do Polski miedzy innymi na zakupy ksiazkowe tego lata...Twoj blog jest naprawde nieoceniony, bardzo czesto tu zagladam i zapisuje w kalendarzyku moje ulubione pozycje :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Jestem w mniejszości ale mnie sie książka nie podobała.
    Jeśli ktoś lubi Stuhra to polecę "Historie rodzinne". Ta jest fajna, szczególnie jako audiobook.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Historie rodzinne" też czytałam i tez opinia znajduje się na blogu:)
      Każdy ma prawo do własnego zdania:)

      Usuń
  11. chce ja miec!uwielbiam J.S.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję bardzo za konstruktywne słowo pisane pozostawione na tym blogu. Nie zawsze mogę od razu odpowiedzieć, za co przepraszam.

Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników. Prowadząca bloga nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.