Strony

22 maja 2012

Krystyna Wasilkowska-Frelichowska, Zapach świeżych malin.

Pewnego wieczoru sięgam po Zapach świeżych malin, zbioru opowieści cudnie zabarwionych starymi fotografiami i kuchennymi przepisami. Już od pierwszych stron zatapiam się w lekturze i cofam w czasie, by poczuć aromaty wydobywające się ze wspomnień ludzi zamieszkujących Nieszawę. To ludzie prości i wykształceni, biedni i bogaci, katolicy i ewangelicy, ci, których wspomnienia związane są przede wszystkim z jedzeniem. Dziś w dobie panującego konsumpcjonizmu i uginających się półek sklepowych od towarów pomocnych w tworzeniu potraw, rzadko powraca się do tradycyjnych i prosto przyrządzonych potraw. We wskazanej pozycji czytelnik odnajdzie babcine przepisy miedzy innymi na konfiturę z malin, kiszone ogórki, ciasto drożdżowe z bakaliami, kartacze, chleb, zawijane zrazy wołowe, krupnik, flaki po nieszawsku.  Oprócz nazw dobrze znanych pojawiają się przepisy na oładki, parzybrodę, żelazne kluski, studzinę, kugiel z mięsem, gęsi pipek. Przepisy pochodzą z kuchni polskiej, kresowej, niemieckiej i koszernej.

Krystyna Wasilkowska-Frelichowska opiera książkę w głównej mierze na obszernie cytowanych wspomnieniach mieszkańców Nieszawy sięgających dwudziestolecia międzywojennego. Są to jednak w głównej mierze opowieści oparte na pamięci zmysłów. Przy okazji dowiedzieć się można o życiu prywatnym Nieszawian: kto z kim się ożenił, ile mieli dzieci, czym się trudniła rodzina, kiedy dana osoba przybyła do Nieszawy. Opowieści są pełne różnorodnych smaków i zapachów. Przy okazji czytelnik wiele dowiaduje się o życiu codziennym, ówczesnych cieszących się sławą sklepach, piekarniach, przygotowywanych weselach, stypach, zwyczajach panujących w domu podczas podawania posiłków. Z drugiej strony Autorka z nostalgią i sentymentem prowadzi nas po miejscach, obiektach i zakątkach Nieszawy, obiektach architektonicznych tych istniejących i tych, które pozostały na pożółkłych zdjęciach.

Zapach świeżych malin to książka dla mnie niezwykła, która przenosi w przeszłość. Książka wspaniała, napisana z wielka pasją i szacunkiem do ludzi mieszkających i wywodzących swoje korzenie z tej samej miejscowości, co Autorka. To opowieść o malej ojczyźnie podana z miłością i ze smakiem. Wartością tej książki jest bogata baza ikonograficzna w postaci starych fotografii, rycin, grafiki. Bardzo ciekawa pozycja książkowa w porządnej oprawie graficznej. Jak najbardziej polecam zainteresowanym.


Krystyna Wasilkowska-Frelichowska, Zapach świeżych malin, Wydawnictwo Naukowe PWN, okładka miękka, marzec 2012, Seria wydawnicza: Historie ze smakiem, stron 256.

12 komentarzy:

  1. Brzmi ciekawie. Mam ochotę właśnie na coś takiego co pozwoli oderwać się od rzeczywistości, przenieść w inny świat. Dzięki za recenzję:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Najpierw spodobał mi się tytuł (w kategorii ulubionych zapachów ten sytuuje się bardzo wysoko na mojej liście :)
    A tutaj z Twojego opisu widzę, że to byłaby bardzo ciekawa lektura. Nieszawa kojarzy mi się tylko hasłowo, wiadomo - traktaty, i chyba chciałabym poczytać o ludziach, zdarzeniach, smakach, zapachach... Lubię "małą historię".

    Pozdrawiam majowo :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ado, książka bardzo spodobałaby Ci się:)
      Serdeczności

      Usuń
  3. brzmi to wszystko rewelacyjnie, tytuł- przyciągnął od razu, a zawartość książki , którą opisujesz też wydaje się bardzo obiecująca- czyżby to była jedna z książek, którą muszę mieć?

    OdpowiedzUsuń
  4. Jestem po lekturze tej książki i na samo jej wspomnienie ślinka napływa mi do ust :))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak , to książka o zapomnianych zapachach i smakach, które rzadko już dziś się czuje:)

      Usuń
  5. Lubię takie klimaty. Poszukam :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Książkę przeczytałam jednym tchem. Piękne opisy Nieszawy przeplatane smacznymi przepisami. Polecam :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję bardzo za konstruktywne słowo pisane pozostawione na tym blogu. Nie zawsze mogę od razu odpowiedzieć, za co przepraszam.

Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników. Prowadząca bloga nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.