Strony

25 października 2011

Lucy Dillon, Spacer po szczęście.

Książka w treści przypomina mi nieco trochę nie tak dawno recenzowane P.S. Kocham Cię. W Spacerze po szczęście Lucy Dillon poznajemy Juliet, która w osiem miesięcy po śmierci swojego męża Bena, w którym była zakochana od dzieciństwa, nie może otrząsnąć się z rozstaniem. W jej godzinach rozpaczy i rozmyślań towarzyszy wierny przyjaciel – terier Minton. Juliet nie pracuje, mieszka w niewyremontowanym domu i całe godziny spędza przed telewizorem. Z tego marazmu chcą ja wyciągnąć mając przecudnej urody pomysły jej mama Diane i siostra Louise. W dodatku do sąsiedniego domu wprowadza się hałaśliwa rodzina Kellych. Tutaj też pomieszkuje Lorcan. Juliet szybko poddaje się pomysłodawczyniom i zostaje wkręcona nie tylko w wyprowadzanie psów innych ludzi, ale również niejako przymuszona do remontowego ogarnięcia swojego domu, w którym ku uciesze jej matki pomagać miał przystojny sąsiad. I tak Juliet wychodzi z domu, poznaje ludzi, nawiązuje przyjaźnie, próbuje rozwiązać sprawy z Louise i zrozumieć to, co się stało parę miesięcy temu.

Książka, która można zaliczyć do tych, które pokrzepiają serca po śmierci bliskiej osoby. Przesłanie jest właściwie jedno: należy żyć dalej i nie idealizować przeszłości. Jak każdy związek, tak i małżeństwo Juliet i Bena miało swoje blaski i cienie, a mężczyzna nie był ideałem. Wielką rolę w powieści odgrywają czworonogi, a na stronach książki pojawia się miłość nie tylko do psów.

To ciepła i zabawna powieść o stracie i nadziei na lepsze jutro zabarwiona optymistycznym akcentem. Nadaje się w sam raz na jesienne wieczory.


Lucy Dillon, Spacer po szczęście, wydawnictwo Prószyński i S-ka, oprawa miękka, tłumaczenie Łukasz Praski, stron 400.

5 komentarzy:

  1. Czeka na mnie, aż ją niebawem przeczytam. Podoba mi się porównanie do 'PS Kocham Cię' i wspomnienie o czworonogach. Najpewniej i mnie się spodoba :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Skończyłam właśnie czytać tę ksiązkę i widzę, że podobne mamy odczucia. Osobiście przypadła mi do gustu a psi motyw także miał swój urok.

    OdpowiedzUsuń
  3. Zgadzam się z moimi przedmówczyniami i z Twoją recenzją, ciepła książka! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Cieszy mnie, że mamy podobne zdania na ten temat:) pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  5. bardzo mnie ciekawi ta książka, musze się z nią zapoznać

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję bardzo za konstruktywne słowo pisane pozostawione na tym blogu. Nie zawsze mogę od razu odpowiedzieć, za co przepraszam.

Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników. Prowadząca bloga nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.