Strony

5 stycznia 2011

Radża as-Sania, Dziewczyny z Rijadu.

grudzień 2010
Seria: Seria z przyprawami
wydanie pierwsze
Tłumaczenie: Lehr Eryka
 Isbn: 978-83-62122-02-8 
Seria: Seria z przyprawami
stron: 280

Przyznam się szczerze, że sceptyczne przed czytaniem podchodziłam do zapowiedzi książki typu: „Dziewczyny z Rijadu napisane są w takim brawurowym stylu, że śmiało można je nazwać saudyjskim „Seksem w wielkim mieście!” Glamour. Takie wskazówki czasami odstraszają zamiast kusić. A tu proszę, zaznałam rozczarowanie w sensie pozytywnym. Jak książkę zaczęłam czytać, tak czytałam w najlepsze do środka błogiej nocy. Byłam zachwycona zarówno historią jak i lekkością pióra autorki.

Pewna, anonimowa młoda kobieta, z premedytacją zakłada listę mailingową docierając do wszystkich serwerów w Arabii Saudyjskiej. Co piątek zasiada przed komputerem i po wstępie skierowanym do czytelników maili, pełnych trafionych ripost, opowiada w odcinkach historię czterech przyjaciółek: Gamry, Lamis, Sadim, Michelle. Oczywiście nie przyznaje się, kim jest. Z tygodnia na tydzień grono czytających stale się powiększa, a treść maili staje się tematem dyskusji w całej Arabii Saudyjskiej. Kwestia maili poruszona została również na łamach gazet, zaciekawiła reżyserów i producentów filmowych. Mimo to autorka maili twardo trwa przy swoim postanowieniu, że nigdy się nie ujawni, a sama żywo również bierze udział w toczonych się dyskusjach. Co tak poruszyło społeczeństwo saudyjskie? Dlaczego autorka z jednej strony jest potępiana, lecz z drugiej jej czyn jest chwalony?

Radża as - Sani opowiada o miłości w sposób niezwykły. Analizuje sposób zawierania małżeństw, koneksje rodzinne, pozycję kobiety w społeczeństwie. Prawdziwa miłość nie ma racji bytu. Liczy się tradycja i wola rodziców. Dlatego też zarówno Sadim jak i Michelle cierpią, dlatego też powstają liczne wiersze i piosenki o straconej miłości, tęsknocie, niespełnieniu, które autorka niejednokrotnie przytacza. Autorka zwraca uwagę na to, że większość związków nie ma nic wspólnego wspólnego prawdziwym małżeństwem. W taki związek uwikłana jest Gamra. Jej mąż Raszid został zmuszony do małżeństwa z nią przez rodziców, mimo że od lat żył w Stanach w związku z kochającą kobietą. Nie akceptuje Gamry ani jako żony ani jako kochanki, a po roku odsyła ją do Rijadu i przysyła papiery rozwodowe, pomimo tego, że ta spodziewa się dziecka. Pozycja rozwódki w świcie arabskim nie należy jednak do najlepszych. Kobieta jest kontrolowana przez rodzinę, a o kolejnych małżeństwach również decyduje rodzina. W tym świecie nieakceptowany jest również homoseksualizm czy nawet święto walentynek. Zakazane jest wręczanie przez chłopców czerwonych róż dziewczynom. Kobieta nosi abaję i hidżab, a w obecności mężczyzn powinna zasłaniać odsłonięte części ciała. Na przyjęciach weselnych mężczyźni i kobiety bawią się oddzielnie. Nie wolno też spotykać się w kawiarniach na randkach, tego pilnuje specjalna policja. Na studiach zajęcia odbywały się oddzielnie dla kobiet i mężczyzn, podobnie jak praktyki np. w szpitalu. Jedyną pociechą były westchnienia i spojrzenia na korytarzach. Michelle spotyka się z Fajsalem potajemnie u zaprzyjaźnionej kobiety. Jedynym wytchnieniem i pewną wolnością były zagraniczne wyjazdy.

Opowiedziana historia szokuje i zaskakuje. Nasze bohaterki to silne osobowości, tak łatwo nierezygnujące i niepoddające się rozpaczy, która rozdziera duszę. Mimo, że wywodzą się z warstwy dobrze sytuowanej, dbają o wykształcenie i swoją samodzielność, to nie mogą pozwolić sobie na okazanie oznaki nieposłuszeństwa rodzicielskiej woli. Każda z nich ma inną historię, która porusza serce. Żyją, bowiem w społeczeństwie skrajnie konserwatywnym, gdzie wielką rolę odgrywa tradycja i zakazy. To historia o kobietach, opowiedziana przez kobietę, ale nie tylko z przeznaczeniem dla kobiet.

13 komentarzy:

  1. Przyznam szczerze, że bardzo mnie zainteresowała Twoja recenzja ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Brzmi fajnie, ale raczej nie sięgnę :)
    Swoją drogą ładnie opisałaś tradycje i traktowanie kobiet w ich kulturze- wielu faktów z tej dziedziny dotąd nie znałam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo mi się podoba co napisałaś -zapowiada się naprawdę ciekawie.

    OdpowiedzUsuń
  4. To jeszcze raz ja:) Chciałam tylko zaznaczyć, że książką zapowiada się całkiem dobrze :) pozdrawiam jeszcze raz :)P.S. Czy ona również należy do serii "Kontynenty"?

    OdpowiedzUsuń
  5. To seria z przyprawami. Z tej serii na blogu są jeszcze recenzje "Miłość" i "Lewą ręką przez prawe ramię". pakiet książek serii pod linkiem:http://www.smakslowa.pl/ksiazka,0,w-tysiac-stron-dookola-swiata-/

    Dziękuję za miłe słowa:) Mnbie ksiązka po prostu porwała! Już znajduje się w mojej biblioteczce na miejscu wyznaczonym dla ulubionych:0

    pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  6. Naprawdę malowniczy blog. Otoczenie miłe dla oczu. Warto tu zaglądać i czytać.
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  7. Wpisałam na listę :). Ta seria w ogóle jest bardzo interesująca, będę po nią sięgać.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Oj, zapomniałam o tej książce wydając dzisiaj bon na książki w Empiku:( Szkoda, bo już się na nią od dawna czaję, ale dziękuję za przypomnienie, kupię i bez bonu może;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Joanno bardzo dziękuję za miłe słowa:)
    Eireann i Padmo warto książkę mieć w swojej biblioteczce:)

    pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  10. Hej, przeczytałam książkę w wersji angielskiej - możesz mi powiedzieć, czy polska edycja była tłumaczona z arabskiego czy z angielskiego?

    Pozdrowienia :)

    OdpowiedzUsuń
  11. niestety nie ma tego zaznaconego w ksiące, jest tylko oznaczenie, że ukazała się i kiedy w przekładzie arabskim i angielskim

    OdpowiedzUsuń
  12. :( Może zapytam się wydawnictwa. rzecz w tym, że podobno (według tłumaczki angielskiej wersji) autorka wtrącała się do przekładu i go jej (tłumaczki) zdaniem nieco uprościła. Ciekawa więc jestem polskiej wersji...

    OdpowiedzUsuń
  13. Przed treścią jest wstęp "od tłumaczki", gdzie zaznacza, że "aby podkreślić saudyjski charakter powieści i oddać specyficzny język autorki - będący mieszanką rożnych arabskich dialektów oraz anglicyzmów z literackim językiem arabskim - zdecydowałam się na transkrypcję imion i nazw arabskich mozliwie najbardziej zbliżoną do ich potocznej wymowy". Czyli wynikałoby na to, że oprócz nazw nie ma uproszczeń. Tłumaczką jest Eryka Lehr mająca coś wspólnego z wydziałem orientalistycznym UW, wiec może jednak jest to przekład z arabskiego.

    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję bardzo za konstruktywne słowo pisane pozostawione na tym blogu. Nie zawsze mogę od razu odpowiedzieć, za co przepraszam.

Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników. Prowadząca bloga nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.