Nie jest to książka łatwa. Należy ona do książek tych z górnej półki. Autor książki to Stanisław Michał Karolewski prowadzi we Wrocławiu antykwariat-galerię „Szarlatan”. Jest również historykiem sztuki, fotografem, literatem, bibliofilem, bibofilem i babofilem. Wszystkie te elementy odnajdziemy również w bohaterze napisanej przez Karolewskiego książce. Pełno tu, bowiem metafor i odniesień do wydarzeń ze świata nam współczesnego. Autor wymienia znane nam nazwiska, książki, tytuły filmów i seriali. Odnosi się również do znajomości miasta Wrocławia, gdzie umiejscowił akcję powieści. Na końcu książki dodał topografię sennego Wrocławia. To książka, która jest swego rodzaju przewodnikiem po tym mieście zarówno dla mieszkańców jak i przyjezdnych.
Nie jest to powieść w dosłownym tego znaczeniu, a raczej opowieść. Fabuła nie ma tu ciągłości i pełno tu wątków i dygresji z kręgów kultury, literatury, sztuki, historii. Wiele tu znajdziemy z baśniowości i nierealnego świata. Bohater – Michał wędruje ulicami miasta. Wraz z nim poznajemy ciekawe wrocławskie miejsca oraz nocne życie miasta. Opowiada ciekawe historie związane z danym rejonem. Michał nie stroni od alkoholu. Pełno, więc tu alkoholowej atmosfery i dymu z papierosów. Pracuje jako tłumacz, który objaśnia Japończykom polskie filmu i seriale. Opowiada również o swoich związkach z napotkanymi kobietami. Przeżywa również nieszczęśliwą dawną miłość. Bohater ciągle czegoś pragnie, jego dusza jest nadal nienasycona.
„W piaskownicy światów” to literacki debiut, ale jakże udany! Autor znalazła własną drogę pisania. Jest to epos o labiryntach duszy ludzkiej. W dodatku autor poprzez pisanie promuje rodzinne miasto. A treść książki ubogacają fotografie kobiet wykonane przez autora. Solidna proza!
Coś czuję, że mogłoby mi się to spodobać. Bibliofil, bibofil i babofil - świetne określenia ;) Samego autora czy Twoje? Ta baśniowość, alkoholowo-papierosowa atmosfera i Wrocław kuszą. A żeby było śmieszniej, niemal codziennie od ponad miesiąca przechodzę obok antykwariatu/galerii Szarlatan i za każdym razem jakoś nie składa się, żeby tam wejść ;)
OdpowiedzUsuńJa też mam tę książkę i niedługo (po przeczytaniu) coś napiszę. Nie będę wybrzydzać. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńLilithin to określenie znalazłam pod notatką dotyczącą autora na stronach Szarlatana, myślę więc że sam Karolewski jest jego pomysłodawcą.
OdpowiedzUsuńOsobiście byłabym ciekawa Szarlatana:) Niestety kawał drogi ode mnie.
Nutta czekam więc na Twoją recenzję:)
Pozdrawiam serdecznie
hmmm.. brzmi bardzo ciekawie i zachęcająco....
OdpowiedzUsuń2lewastrona warto przeczytać:) Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuń