Strony

1 kwietnia 2022

Joan Didion, Rok magicznego myślenia.

 


     To nie jest książka dla wszystkich. Jeszcze dwa lata temu zupełnie nie rozumiałabym, o czym pisze Joan Didion. Uznałabym ją pewnie za zbyt histeryczną. Sama Autorka pisze dokładnie to samo, że nie zdawała sobie sprawy, co tak naprawdę kryje się pod słowem żałoba. Owszem, w swoim życiu miała do czynienia ze śmiercią, brała udział w pogrzebach, umierali bliscy w jej rodzinie i przyjaciele. Nie potrafiła jednak do końca zrozumieć. Nie zdawała sobie sprawy, że szok zakłóca działanie ciała i umysłu i że stanie się „twardą sztuką”, która wierzy, że mąż niedługo wróci. Owe oświecenie nadejdzie prędzej czy później dla każdego. Nadeszło dla Joan Didion, nadeszło i dla mnie.

   Życie zmienia się w jednej chwili. Dla Joan Didion datą graniczną był 30 grudnia 2003 r. Śmierć męża. W tym samym czasie ich jedyna córka Quintana leżała nieprzytomna w szpitalu. O śmierci ojca miała dowiedzieć się w paręnaście dni później, a sam pogrzeb odbyć się miał dopiero w marcu 2004 r. Joan Didion nie ma właściwie chwili wytchnienia, bowiem Quintana zaraz po raz drugi będzie walczyła o życie. Autorka uświadamia sobie, że tak naprawdę w prawdziwą żałobę wkracza dopiero po pół roku od śmierci męża. 


     Didion odtwarza fragmenty czterdziestoletniego małżeństwa. Właściwie nigdy z mężem się nie rozstawała. Obydwoje pisali, pracowali w domu, a jej mąż John był zawsze pierwszym jej czytelnikiem, krytykiem, doradcą każdej zapisanej strony. Trudno jej pogodzić się z tym, że nic z nim już nie skonsultuje, nie omówi, nie usłyszy jego głosu w słuchawce telefonicznej, nie podzieli się uwagą dotyczącą, co za oknem, a nawet nie podniesie w rozmowie głosu żądając przyznania racji swoim wywodom. Nie potrafi zliczyć, ile razy w ciągu dnia przychodziło jej do głowy coś, o czym musiała powiedzieć mężowi. Zauważa, że impuls ten nie zniknął z jego śmiercią. Zniknęła jedynie możliwość otrzymania odpowiedzi.

     Zatrzymuje chwile. Ubrania Johna nadal są w szafie, podobnie jak książki ułożone przez niego w stosy, nic się nie zmienia na jego biurku w gabinecie, nawet automatyczna sekretarka odzywa się głosem jej męża. Próbuje zrozumieć poprzez notoryczne odtwarzanie danych momentów, wypowiedzianych czy zapisanych słów, a nawet studiowanie karty pacjenta i czytanie medycznych artykułów. Didion jako osoba wierząca poszukuje też odpowiedzi w religii. Odwołuje się do fragmentów różnych książek dotyczących umierania i zmagania się z żałobą. Przytacza m.in. „Smutek” C. S. Lewisa, „Żałobę i melancholię” S. Freuda, „Człowiek i śmierć” Ph. Aries i S. Nulanda „Jak umieramy”. Doczytuje, że przeciętna wdowa potrzebuje wielu lat, by po śmierci małżonka odzyskać dawny poziom zadowolenia z życia (s. 192). Tyle tylko, co to oznacza być „przeciętną wdową” i co właściwie miałoby być jej „dawnym poziomem zadowolenia z życia”?

      Rozumiem zapiski Joan Didion. Wiele w tej książce mojego ja. Rok magicznego myślenia zrozumie zresztą każdy, kto jest w stanie procesu żałoby. Każdy mógłby napisać swoją własną książkę. Joan Didion pokazała, że nawet osoby znane nie są wolne od przeżywania smutku. To piękna i poruszająca książka.

 

Joan Didion, Rok magicznego myślenia, wydawnictwo Relacja, wydanie 2021, tytuł oryg.: The Year of Magical Thinking, przekład Hanna Paserska, oprawa twarda, stron 254.


3 komentarze:

Dziękuję bardzo za konstruktywne słowo pisane pozostawione na tym blogu. Nie zawsze mogę od razu odpowiedzieć, za co przepraszam.

Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników. Prowadząca bloga nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.