Strony

20 maja 2018

Irene Hannon, Przystań Nadziei.



Przystań nadziei to książka ciepła, spokojna, wyważona w szczegółach, ale niezwykle mądra w treści. To również początek nowego cyklu pod tym samym tytułem (ang. Hope Harbor), ktory mam nadzieję zostanie w pełni w Polsce wydany nakładem wydawnictwa Dreams.  

Irene Hannon wymyśliła pełne uroku miasteczko położone nad oceanem w stanie Oregon. To do tego miejsca z Chicago przyjeżdża Michael Hunter. Zjawia się tu po osiemnastu miesiącach od śmierci żony, aby w końcu uzyskać wewnętrzny spokój i odnaleźć właściwą drogę. Początek pobytu nie należy do udanych, bowiem motel jest zamknięty i niechcący powoduje upadek z roweru młodej kobiety. Szybko jednak okazuje się, że Przystań Nadziei to miasteczko pełne niespodzianek. Przykład? Zupełnie obca kobieta po krótkiej rozmowie zaproponowała Michaelowi wynajem przybudówki, a zupełnie obcy mężczyzna doskonale ubiera w słowa to, co gnębi wnętrze przybysza.

Tracy Campbell wróciła po latach na plantację żurawiny jeszcze z mężem. Od ponad dwóch lat jest jednak wdową, nie mieszka na plantacji, ale pomaga w jej utrzymaniu wujowi i marzy o wybudowaniu na niej własnego domu. Oprócz tego działa w organizacji lokalnej Pomocna Dłoń, która służy ludziom będącym w potrzebie. Michael Hunter, aby zadośćuczynić młodej kobiecie niefortunny upadek z roweru z jego winy, pozwala wciągnąć się w działalność organizacji. To nic dla niego nowego, bowiem w Chicago pracował w podobnej. W ten sposób Tracy i Michael spędzają więcej ze sobą czasu, podzielić swoimi doświadczeniami i mają możliwość się bliżej poznać.


Postacie i otoczenie są dobrze scharakteryzowane i realistycznie ugruntowane w fabule. Plastyczne opisy miasteczka, nabrzeży oraz plantacji żurawiny przyciąga uwagę czytelnika. Sprawiają też, że chciałoby się odwiedzić powieściowe miejsca. Szczególnie poruszająca jest historia Anny, starszej kobiety, miejscowego odludka. Trafne i mądre zaś uwagi Charley’a. Mamy tu tematy powiązane z przebaczeniem, pojednaniem i drugą szansą. Zostały one starannie i płynnie przetransponowane na potrzeby opowieści, toteż czytelnik czuje satysfakcję z poruszanych wątków. 

To dobrze opowiedziana historia miłosna i obyczajowa. Należy nie patrzeć w przeszłość, ale w przyszłość. Smutek to jedyna emocja, która nie ma ograniczenia czasowego. Można go pielęgnować, ale można też go zmniejszyć do minimalnych rozmiarów. Nic nie ulega zapomnieniu, ale należy cieszyć się z tego, co nowego doświadczamy. Nowego i dobrego.



Irene Hannon, Przystań nadziei, wydawnictwo Dreams, wydanie 2018, tytuł oryg.: Hope Harbor, cykl: Hope Harbor #1, tłumaczenie Emilia Niedzieska, okładka miękka, stron 400.


cykl: Hope Harbor (wydawnictwo Dreams)
1.Hope Harbor (2015) – Polska (2018) Przystań nadziei.
2. Sea Rose Lane.
3. Sandpiper Cove.
4. Pelican Point.

5 komentarzy:

  1. Absolutnie moje klimaty, w wolnej chwili sięgnę po tę książkę :) A ja aktualnie czytam "Szeptuchę", bom z południa świętokrzyskiego :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Thank you for reviewing Hope Harbor. I'm so happy you liked it!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Thank you very much for the good word and entry. Your books are very interesting :)

      Usuń

Dziękuję bardzo za konstruktywne słowo pisane pozostawione na tym blogu. Nie zawsze mogę od razu odpowiedzieć, za co przepraszam.

Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników. Prowadząca bloga nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.