Strony

1 listopada 2014

Monika Śliwińska, Muzy Młodej Polski. Życie i świat Marii, Zofii i Elizy Pareńskich.

W ostatnich tygodniach towarzyszyła mi książka Moniki Śliwińskiej zatytułowana Muzy Młodej Polski. Nie, nie pomyliłam się, bowiem czytanie tej lektury rzeczywiście dzieliłam na etapy składające się z ciągłego czytania, podczytywania, uporczywego cofania się w tekście i podziwiania starych fotografii. Muzy Młodej Polski to bowiem książka niezwykła, pełna odniesień do artystów, sztuki i literatury. Poruszone kwestie poddawane są szczegółowej analizie, pozwalającej czytelnikowi na powolny i swobodny tok przemyśleń. Wiele tu znamion ulotności, artystycznej niewoli i pewnego rodzaju eteryczności. Być może dlatego, że jest to książka o kobietach: Marii, Zofii i Elizy z Pareńskich, które zostały sportretowane przez Stanisława Wyspiańskiego w Weselu. Autorka przedstawia zresztą okoliczności związane z weselem Jadwigi Mikołajczykówny i Lucjana Rydla. 

Czytelnik ma możliwość bliżej poznać rodzinę siostrzanych muz, sposób wychowania, wykształcenie i życie w tle salonu towarzyskiego prowadzonego przez rodziców. Na przyjęciach u Pareńskich bywali między innymi Władysław Żeleński z żoną, Adam Asnyk, Rydlowie, a po powrocie z Paryża Stanisław Wyspiański. Zresztą Eliza Pareńska (matka) została matką chrzestną trzeciego dziecka Wyspiańskiego – syna Stasia. Przyjaźń Pareńskich z Wyspiańskim trwała aż do jego śmierci w listopadzie 1907 roku. Autorka książki zaznacza, że dom Pareńskich był jednym z pierwszych domów mieszczańskich w Krakowie, w którym zaczęto kupować i kolekcjonować obrazy. Trzy siostry wychowywały się, więc w salonie rodziców, gdzie powietrze było gęste od dymu, gdzie towarzystwo piło herbatę i gdzie podawano alkohol.


Między Marią a Zosią było jedynie półtora roku różnicy, toteż siostry były blisko związane. Autorka przedstawia jednak Marynę, jako dowcipną, elokwentną i pewną siebie, brylującą w towarzystwie, natomiast Zosia była subtelna i delikatna, o poważnym, marzycielskim, zamyślonym spojrzeniu i zamyślonym wyrazie twarzy. Wielbicielem młodej Zosi byli redaktor „Życia” Adam Górski, młodszy brat Lucjana Adam Rydel (nigdy się nie ożenił), młodszy brat Tadeusza – Edward Żeleński, ale to Tadeusz poprosił Elizę Pareńską o rękę szesnastoletniej Zosi w roku 1902. Ślub miał się odbył się jednak dopiero po osiemnastych urodzinach panny. Żyli w przyjaźni, acz oboje szukali szczęścia również poza małżeństwem (Zosia była kochanką Witkacego, a kochanką Boya była między innymi Irena Krzywicka), a Tadeusz miał podjąć decyzję o porzuceniu kariery naukowej wspólnie z Zosią.

W odstępie trzech miesięcy od ślubu Żeleńskich, jeszcze w 1904 roku, najstarsza Maria Eliza Pareńska poślubiła z kolei pediatrę Jana Rudolfa Raczyńskiego. Pry okazji można dowiedzieć się o bogatym wianie panien młodych. W tymże 1904 roku próg salonu na Wielopolu przekroczył Witold Wojtkiewicz, który głęboko zakochał się w najstarszej córce Pareńskich. Maria była zresztą trzykrotnie mężatką.


Najmłodsza Eliza, nazywana Lizką, była wrażliwa, delikatna i skłonna do chorób, od najmłodszych lat przebywała pod opieką lekarzy. Uważano, że z trzech sióstr Pareńskich to Lizka była najpiękniejsza, toteż najczęściej ją portretowano. Jej wyraz twarzy był smutny, a dziewczynka określana była jako cicha, spokojna, małomówna i skromna. Autorka książki donosi, że gdy Lizka miała 16 lat (w roku 1904) sięgnęła według zaleceń lekarzy po morfinę. Przyczyną tego były zaburzenia lękowe i nadmierna nieśmiałość. Lizka poślubiła doktora filozofii Edwarda Leszczyńskiego w styczniu 1910 roku. Przez całe życie była krucha i chwiejna emocjonalnie i stopniowo traciła kontrolę nad własnym życiem, które postanowiła sama zakończyć.  

Siostry były wielokrotnie malowane przez Wyspiańskiego, ale to pod koniec maja 1905 roku w ciągu kilku dni powstały najpiękniejsze portrety sióstr Pareńskich. Wyspiański zaprojektował również meble do mieszkania dla Żeleńskich. Od roku 1905 Pareńskie portretował również Witold Wojtkiewicz. Obrazy te kupowała zresztą Eliza Pareńska, aby ułatwić mu egzystencję. Wojtkiewicz był bowiem chory, a doktor Pareński stwierdził wadę serca.  Pod koniec życia malarz przeprowadził się do Zofii i Tadeusza Żeleńskich, ale zmarła w czerwcu 1909 roku w rodzinnym domu.


Monika Śliwińska z wielkim artyzmem i wyczuciem opisuje życie rodziny Pareńskich (doktorostwo miało trzy córki, ale i syna Janka, który zginął na przy lądowaniu na lotnisku wojskowym w roku 1919). Czytelnik wkracza w zupełnie odmienny, miniony świat. Plastycznie opowiada o codziennym dniu i towarzyskim na Wielopolu, wyjazdach w letnich miesiącach do Tenczynka, plotkach i domysłach krążących po mieście o Pareńskich, osobowościach, karierach zawodowych i artystycznych, miłości i zdradzie. Czytamy o salonach, teatrach, wyjazdach do Paryża, Berlina i Zakopanego, wystawach malarstwa, ezoterycy, skeczach i satyrach. Wkraczamy do krakowskich mieszkań pełnych cennych dzieł sztuki i książek, odwiedzamy przyjemny i radosny latem Tenczynek. Czytamy o często tragicznych losach członków rodziny i przyjaciół. Autorka doprowadza reszta historię rodziny Pareńskich do dnia dzisiejszego. Niewątpliwie Muzy Młodej Polski, książka napisana z pasją, stanowi wspaniały portret ówczesnego społeczeństwa polskiego. Nie sposób się tak łatwo z tą książką rozstać.

Nadmienię jeszcze, że na samym początku pozycji czytelnik ma do swojej dyspozycji spis wraz z krótkim rysem biograficznym najważniejszych postaci pojawiających się na kartach książki. Na jej końcu zaś znaleźć można bogatą bibliografię i indeks osób, a w tekście fragmenty korespondencji i wspomnień oraz archiwalne fotografie.


Monika Śliwińska, Muzy Młodej Polski. Życie i świat Marii, Zofii i Elizy Pareńskich, wydawnictwo Iskry, wrzesień 2014, oprawa twarda z obwolutą, stron 416.

Monika Śliwińska została nagrodzona decyzją jury w kategorii "Biografie" za Najlepszą Książkę na Jesień 2014 r. za Muzy Młodej Polski. Życie i świat Marii, Zofii i Elizy Pareńskich.

12 komentarzy:

  1. Jaka szkoda że mój budżet na książki nie jest z gumy i w ostatnim miesiącu wielokrotnie go przekroczyłam! Jako była mieszkanka Krakowa, chętnie bym sobie poczytała, jak kiedyś wyglądały salony kulturalne tego miasta :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam Ci również książkę "Salony krakowskie" Anny Gabryś :)
      W Krakowie nie byłam od podstawówki, więc szmat czasu. Żyję nadzieją, że spędzę tam trochę czasu... kiedyś ... :)

      Usuń
    2. Chętnie sięgnę po obie te książki. Pomimo tego, że mieszkam w pobliżu Warszawy, czuję się emocjonalnie związana z Małopolską.

      Usuń
  2. Książka warta poznania. Już ją wypatrzyłam:)
    Czy jest tam może zamieszczony portret pastelowy Marii z Pareńskich Raczyńskiej mal. przez Axentowicza?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Axentowicza nie ma, jest Wojtkiewicza. I w ogóle, który to obraz w pastelach Axentowicza masz na myśli?

      Usuń
    2. Postać Marii Raczyńskiej (z Pareńskich) zainteresowała mnie po przeczytaniu informacji na stronie:
      http://lidzbark.muzeum.olsztyn.pl/kobiety-pedzlem-namalowane,1526

      Jeśli zajrzysz i przeczytasz pewnie będziesz wiedzieć dlaczego. Tam także fotka portretu... Ktoś pomylił osoby.

      Usuń
  3. Ciekawe czasy, ciekawe kobiety. Tęsknię za takimi lekturami.

    OdpowiedzUsuń
  4. Chętnie bym zagłębiła się w tę książkę.
    Czytając jednak Twój ciekawy post stwierdzam, że bycie muzami chyba na dobre im nie wyszło.
    Troche jakby pogubiły się w życiu realnym. Czy tylko tak odbieram? A było inaczej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wychowywały się w domu, gdzie prowadzony był salon, więc od dzieciństwa miały styczność z artystycznym światkiem. No cóż, takie życie...

      Usuń
  5. Jak fajnie, że to przeczytałaś i opisałaś! Bo nie wiedziałam nawet, że wyszło. Autorka mi kiedyś obiecała, że da znać, jak wyjdzie no i proszę, zapomniała :) Zaraz się za tym rozejrzę, obowiązkowo!

    OdpowiedzUsuń
  6. Widziałam zapowiedzi i nie byłam przekonana, czytałam o niej w 'Książkach' i wrzuciłam na półkę 'do przeczytania'. Po takiej recenzji wiem, że muszę na nią zapolować :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję bardzo za konstruktywne słowo pisane pozostawione na tym blogu. Nie zawsze mogę od razu odpowiedzieć, za co przepraszam.

Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników. Prowadząca bloga nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.