Strony

6 lutego 2012

Jacek Hugo-Bader, Dzienniki kołymskie.


Czy ktoś z Was przed przeczytaniem książki Jacka Hugo- Bader słyszał o Kołymie? Czy ktoś z Was wiedział, z czym i z kim wiąże się Trakt Kołymski? Czy mogliście powiedzieć, że byliście świadomi, że w dorzeczu Kołymy mieściły się obozy pracy przymusowej, do których trafiali ludzie z całego ZSRR i nie tylko właściwie za nic? Czy braliście pod uwagę to, jak obecnie żyje się na wiecznej zmarzlinie? Mam nadzieję, że większość odpowiedzi byłaby twierdząca.

Nie bez przyczyny recenzję rozpoczęłam od pytań. Wielu ludzi żyje, bowiem w ignorancji zarówno dla historii jak i dla panującej rzeczywistości społecznej i kulturalnej w azjatyckich rejonach Rosji. Dzięki dziennikarzowi Jackowi Hugo – Baderowi polski czytelnik może bliżej poznać owe rejony piekła, gdzie ziemia, która nigdy nie odmarza, skrywa nie tylko złoto, ale również ludzkie szczątki. Przebywali tu więźniowie „szczególnie niebezpieczni” dla władzy radzieckiej, którzy nie wytrzymywali trudnych warunków bytowych i klimatu. Według zarządzenia pracę przerywano dopiero przy -54 °C. Autor pisze nie tylko o mieszkańcach bieguna zimna, ale również wraca do koszmarnych czasów gułagów. Decyduje się na odbycie dalekiej podróży, by z Magadanu nad Morzem Ochockim wyruszyć na Trakt Kołymski liczącym 2025 kilometrów do miasta Jakuck w Jakucji. Przez starych mieszkańców trakt ten określany jest, jako najdłuższy cmentarz świata. Według Badera nawet jakby położyć obok siebie wszystkie ofiary, które zginęły w tym rejonie, to i tak nie starczyłoby miejsca.

Zima coraz bliżej. Miał być motor, lecz koniec końców Hugo – Bader decyduje się na autostop. Jedyne pieniądze, jakie wydaje na przejazd to te na nielegalną przeprawę przez rzekę Ałdan, która trwała siedem minut i którą zapewne Autor nigdy nie zapomni. Po drodze zatrzymuje się w miastach, wsiach, często już w większości wyludnionych. Opowiada o napotkanych ludziach, rozmowach przy wódce, rejestruje krajobrazy, twarze, niesamowite historie. Wśród mieszkańców spotyka ludzi, którzy potrafią zarobione przez kilka miesięcy pieniądze przepić w trzy dni lub przegrać w karty; wielkich bogaczy, mających kopalnie złota; ludzi, którzy po skończonej karze zdecydowali się pozostać lub wrócić na Kołymę; uzdrowiciela; szamankę Dorę, która wiedziała już podczas spotkania jak będzie wyglądała okładka przyszłej książki; córkę oprawcy sowieckiej bezpieki; ekscentrycznego młodego wynalazcę maszyny odmładzająco-zmądrzającej, który przy użyciu prądu wykonywał testy na swoim ojcu. Napotkanych ludzi różni prawie wszystko: zajmowane pozycje, awanse społeczne, wykształcenie, zajęcia, zarobki. Jak sam Autor zauważa, to świat ludzi, którzy się nie uśmiechają. Hugo – Bader poznaje opowieści o napadających na ludzi niedźwiedziach – szatunach, obserwuje mordobicia i popijawy, w których niejednokrotnie bierze udział. Opisuje brak wodociągów, kanalizacji (wieczna zmarzlina), wody; hotele, w których są pokoje wieloosobowe, ale, do których drzwi jest jeden klucz; opuszczone domostwa i ziemię przekopaną w celu szukania złota.

To jakby dwie książki w jednej. Z jednej strony dziennik - relacje wysyłane dla Gazety Wyborczej drogą mailową wtedy, gdy był dostępny Internet; z drugiej - portrety „paputczików”, towarzyszy wyprawy dziennikarza. Dobrze się czyta, właściwie jednym tchem, choć język jest potoczny, bardziej gawędziarski i nacechowany spolszczonymi w większości zwrotami rosyjskimi. To dobry moim zdaniem reportaż, który przypomina o tym, co działo się w ubiegłym wieku na Kołymie i opowiada o tym, jak żyje się dzisiaj w północno - wschodnich rejonach Rosji. Nie biorę tu pod uwagi szerokiej dyskusji w mediach, w której podkreśla się omyłki Autora w sferze geografii i historii, bo jednak takowe są. To przede wszystkim zapis osobistych doświadczeń Hugo –Badera zdobytych podczas odbytej podróży. Tak tą książkę należy przede wszystkim odbierać.



Jacek Hugo-Bader, Dzienniki kołymskie, wydawnictwo Czarne, oprawa twarda, Wołowiec 2011, stron 256.


zapraszam do dyskusji na temat książki na blogu REPORTERSKIM OKIEM

17 komentarzy:

  1. Ja na szczęście słyszałam/wiedziałam/kojarzyłam. Książki na razie nie będę czytać, ale za jakiś czas pewnie sięgnę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam w planie czytanie. Liczę na bardzo dobrą lekturę, bo takich spotkań nigdy dość. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. I znowu Jacek Hugo-Bader oddał do rąk czytelniczych dobrą rzecz - jak widzę, podoba się. No ale akurat ten autor jest wart swojej ceny i w zasadzie i bez dodatkowych pochwał można nabywać. Zresztą przeglądałam bardziej niż dogłębnie i miałam podobne wrażenia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To moje pierwsze spotkanie z Hugo -Baderem. Znalazłam opinie, że Dzienniki Kołymskie po poprzednich książkach niczym nie zaskakują.
      Serdeczności

      Usuń
  4. Wiedzieliście, słyszeliście.;) M. in. Szałamow, Herling-Grudziński i Kapuściński opisywali te rejony. Aż się zimno robi na samo wspomnienie.
    Do Hugo-Badera jestem uprzedzona, za dużo autora w tych niby-reportażach. Zaczęłam nawet czytać kilka z ww. tomu w GW, ale spasowałam - autor wyskakiwał w każdym zdaniu. Niby to dzienniki, ale... jak to wygląda w Twoim odbiorze?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do Szałamowa wielokrotnie w ksiązce odwołuje się Hugo -Bader.Ja nie czytałam relacji w Gazecie Wyborczej, a po różnych opiniach i radiowych audycjach byłam książki ciekawa. Tak, to raczej osobista wersja Autora. Pełno tu emocji i wrażeń, mniej obiektywizmu i rzeczowego spojrzenia. Dziennikiem to raczej nie jest, bo przez dwadzieścia parę dni pisany, to cóż to za dziennik? To raczej luźne zapiski doznanych wrażeń i zebranych opowieści.
      serdeczności

      Usuń
    2. A jednak... Szkoda, że to nie reportaż, z chęcią poczytałabym o Rosji, nie autorze.;) Może pora na Wilka.

      Usuń
    3. Jeszcze nic Mariusza wilka nie czytałam. wiem, że teraz "wychodzi" trzecia część jego Dziennika Północnego (Lotem gęsi - Noir sur Blanc.

      Usuń
    4. ja też nie czytałam Wilka, ale może być dobrym kontrapunktem dla H-B.

      Usuń
    5. Z tego co się zorientowałam to tak jest:)

      Usuń
  5. A ja Wilka czytałam i pisałam nawet przed rokim (post - Gdzieś jest jeszcze zimniej). Autor mieszkał, nie przejeżdżał mimochodem, więc i refleksje głębokie. Bardzo, bardzo mi się podobało.:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak się komuś będzie chciało, to o Wilku TU i TU, a o Szałamowie TU :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Książkę kupiłam tacie - jest zachwycony, od razu ją pokochał. Teraz co jakiś czas zarzuca jakimiś historiami z powieści, więc mogę poniekąd uznać ją za przeczytaną. ;) Mimo wszystko sama chyba bym się w tej lekturze nie odnalazła.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję bardzo za konstruktywne słowo pisane pozostawione na tym blogu. Nie zawsze mogę od razu odpowiedzieć, za co przepraszam.

Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników. Prowadząca bloga nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.