Strony

22 grudnia 2010

Julian Tuwim, Czary i czarty polskie oraz Wypisy czarnoksięskie i Czarna msza.

oprawa twarda z obwolutą
wydane: 2010
stron 380


Mało, kto wie, że Julian Tuwim oprócz wierszy tworzył zupełny inny rodzaj literatury, stanowiący osobny nurt w jego twórczości. „Czary i czart polskie” po raz pierwszy zostały wydane w roku 1923 i zapewne były zaskoczeniem dla nie jednego czytelnika. Okazało się, bowiem, że poetę interesowało to, co demoniczne, szatańskie i zabobonne. Sam Tuwim zaczął być uważany nie tylko za znawcę satanizmu, ale również za tego, kto według niestworzonych plotek został wtajemniczony w demonizm. Do wydanej publikacji dołączone również zostały „wypisy czarnoksięskie” i „Czarna msza”.

Na książkę złożyły się teksty traktujące o zwalczaniu i prześladowaniu czarownic i o ludowych i uczonych wyobrażeniach diabła. Pisarz opisuje sabat czarownic, wiedźmy, diabła nawiedzającego duchowieństwo i ludzi. Czytelnik poznaje oznaki opętania, nazwy diabła, sposoby karania ludzi uznanych za konszachty z czartem. Autor zwraca uwagę na czynione przysięgi, porady mające za zadanie odwrócić uroki, przedstawia tajemne zioła, moce tajemne kamieni, jakie są różnice między cudami boskimi a czarnoksięskimi, czego tak naprawdę boi się diabeł, jakie są bluźnierstwa czarownic. Mowa jest o egzorcyzmach, alchemii, o sposobach szkodzenia innym, radach dotyczących np. zdobycia serca ukochanej, wykrycia sekretów niewiast, czy wykrycia niewierności męża lub żony. Autor opisuje pochodzenie czarnej mszy i jej rozwój na przestrzeni wieków i w różnych krajach.

Wszystkie teksty napisane są archaicznym językiem, co może być przeszkodą w szybkim w czytaniu. Tuwim przeraża opowieściami, ale jednocześnie z samych ich treści żartuje. W książce można znaleźć liczne ilustracje przedstawiające sceny z wyobrażeniem diabłów, ludzi opętanych, czarownic. Pozycja opatrzona została licznymi przypisami i uzupełnieniami.

Lektura warta przeczytania, ale ja osobiście nie mogłam jej strawić za jednym zamachem. Przyznam się, że czytana była przez ładnych kilka tygodni. Stosowany język mnie po prostu umordował. Książka jest warta jednak przeczytania. Polecam ją tym, którzy przede wszystkim interesują się wspomnianymi tematami.

5 komentarzy:

  1. To coś zdecydowanie dla mnie - miałam w rodzinie kogoś w rodzaju "czarownika" i musiał uciekać... Może znajdę tu jego ślad, hm? :))

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja dowiedziałem się na temat Tuwima zbyt dużo niepotrzebnych rzeczy i od dawna zapomniałem go jako autora wielu wierszyków mojego dzieciństwa... :P

    OdpowiedzUsuń
  3. Sen Endymiona ujął bardzo zgrabnie,to co i mi przyszło na myśl.

    Jakoś nie wydaje mi się, żeby mi się podobało.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja byłam zachwycona. Zarówno ogromem pracy, jaki musiał w to włożyć, jak i tematyką oraz językiem, z którym też długo walczyłam :D. Ta książka jest inspirująca. Aż czuć w powietrzu obecność jakiś sił nadprzyrodzonych.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja nie byłam zachwycona, raczej umordowana:) za stara jestem na takie książki.
    Grześku polecam dla odmiany "Cicer cum cale czyli groch z kapustą" (recenzja tez na blogu). a gdybyśmy tak brali pod uwagę przy wyborze książek życie każdego autora, to nie wiem czy z tych książek wiele by się ostalo co są czytane:)
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję bardzo za konstruktywne słowo pisane pozostawione na tym blogu. Nie zawsze mogę od razu odpowiedzieć, za co przepraszam.

Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników. Prowadząca bloga nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.