Strony

5 września 2009

Marlena de Blasi,Tysiąc dni w Wenecji.


Wydawnictwo Literackie
oryginalnie: A thousand days in Venice
Tłumaczenie: Hesko-Kołodzińska Małgorzata
wydanie 2009 r.
ISBN: 978-83-08-04373-8
Wydanie: 1
stron 304

Myli się ten, kto myśli, że jest to następne czytadło lekkie, łatwe i przyjemne w rodzaju mnóstwa powieści, jakie ostatnio pojawiły się na rynku, których akcja dzieje się w północnych Włoszech. Jest to lektura ciepła, zabawna, choć czasem poważna, ale przede wszystkim dająca do myślenia. Znaleźć w niej można opisy krajobrazów, obyczajów, świąt, włoskiej biurokracji i robotników. Powieść przybliża też smaki i kolory północnych Włoszech. Humor i przede wszystkim optymizm to podstawa tej książki. W treści zaś pozostawione są zwroty i zdania włoskie, co mnie osobiście zachwyciło. Potencjalny czytelnik znajdzie również na końcu książki bardzo prosto wytłumaczone przepisy kulinarne oraz przewodnik jak spędzić wakacje w Wenecji we dwoje, aby wynieść z podróży niezapomniane wrażenia. Jest to, więc książka, która przede wszystkim przybliża uroki Wenecji. Jest to też na pewno romans, który jest spełnieniem marzeń. Jest to też książka wspomnieniowa. Zawiera, bowiem wątki autobiograficzne z życia samej autorki Marleny de Blasi, Amerykanki, od lat mieszkającej we Włoszech. Jest ona nie tylko dziennikarką, ale i krytykiem kulinarnym.

Amerykanka w średnim wieku będąc po raz kolejny w Wenecji poznaje Włocha Fernanda, bankowca, podobnego do Petera Sellersa. Historia jak z bajki. Nieznajomy zakochał się w niej rok wcześniej, gdy spacerowała po placu Świętego Marka. Po roku zauważa ją w jednej z restauracji, boi się jednak podejść, więc dzwoni i prosi o spotkanie. Amerykanka odmawia. Wenecjanin jednak jest uparty i codziennie sytuacja się powtarza. Kobieta w końcu godzi się na spotkanie, podczas którego słyszy piękne wyznanie miłości. Postanawia zaryzykować. Miłość wybucha ze wzajemnością od pobytu Nieznajomego w Stanach Zjednoczonych. Kobieta postanawia radykalnie zmienić swoje życie, sprzedać wszystko, wyjechać do Włoch i wyjść za mąż za Wenecjanina. Ani jej dorosłe dzieci ani przyjaciele nie są tym zbytnio zachwyceni. Mimo to pozostawia wszystko w Ameryce. Od chwili zamieszkania w Wenecji, bohaterka uczy się ją na nowo poznawać jako jej mieszkanka a nie turystka. Z dnia na dzień poznaje też wady swego narzeczonego i jego starokawalerskie nawyki. Mimo tego, że czasami czuje się samotna w Wenecji, wydaje się, że jest szczęśliwa. O swym ukochanym opowiada z dużą wyrozumiałością i czułością.

Jest to książka o drugiej młodości. Opowiada o tym jak cieszyć się z życia mimo upływających lat czy nadciągającego smutku w niektóre dni. Mówi również o odwadze, o miłość trwałej, o miłości dojrzałej. Podkreśla jak ważna w związku dwojga ludzi jest rozmowa i wspólne spędzone chwile. Podpowiada, na czym powinien opiera c się prawdziwy związek. Książka warta przeczytania. Dalsze losy tej pary znajdziemy już niedługo w książce „Tysiąc dni w Toskanii”.

8 komentarzy:

  1. Zarys fabuły jakoś wcale mnie nie zachwyca, ale ta Wenecja w tle... Mam wielką słabość do tego miasta.

    OdpowiedzUsuń
  2. j a słyszałam sporo niepochlebnych opib=nii nie tylko o Wenecji ale i o Włoszech jako takich ale sama lektura wydaje się byc lekka i przyjemna

    OdpowiedzUsuń
  3. Przyjemna na pewno jest, ale również nie nazwałabym jej lekkiej. Daje do myślenia, zastanawia, uczy, że do życia trzeba mieć odwagę. Kto z nas potrafi wyrzec się wszystkiego i rozpocząć od nowa? Każdy się zasadniczo boi tego co nieznane.Moim zdaniem książka jest inna niż wszystkie, choć wielbicielom Meyera czy autorki "Pod słońcem Toskanii" na pewno się spodoba.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. słyszałam już różne opinie, ale nie ma to jak sprawdzić 'na własnej skórze' :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ojej, a ja mam teraz straszny zastój ksiazkowy:( NIC oprócz kodeksów nie czytam, niestety.I gdy zaglądam na Twego bloga, jeszcze bardziej mi tęskno do ksiażek.

    OdpowiedzUsuń
  6. Aniu czasami są priorytety:) Pozdrawiam WAS:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Trafiłam tu przypadkiem, szukając opinii o tej książce. I chyba jestem odosobniona w swych odczuciach, gdyż spodziewałam się czegoś o wiele lepszego. Na pewno nie kupiłam jej dla wątku romantycznego, który jest oklepany, ale dla klimatu, który książka miała mieć. Opisy krajobrazów, odczuć, potraw. Jedyne, co mnie sie spodobało, to opis targu. Może to wina tłumaczenia, a może ten styl mi jednak nie odpowiada. Szkoda, bo zapowiadało się na naprawdę ciekawie.

    OdpowiedzUsuń
  8. Czsami nastawienie zawodzi. Zapraszam ponownie:)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję bardzo za konstruktywne słowo pisane pozostawione na tym blogu. Nie zawsze mogę od razu odpowiedzieć, za co przepraszam.

Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników. Prowadząca bloga nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.