![]() |
| Elżbieta z Branickich Krasińska, Portret Zygmunta Krasińskiego, 1847, Muzeum Romantyzmu w Opinogórze |
W dzień św. Adama — w Rzymie, 1839 r.
Mój drogi!
Dziś imieniny Twoje. Dziś wigilia — niech Ci się szczęści w życiu —
niech wszystko dobre i piękne spada na Ciebie. Z kimże tam opłatek dziś
łamać będziesz? Pamiętam, że jedną wigilię odbyliśmy razem — temu lat
dwa, jeśli się nie mylę, w Wiedniu, w Kohary Haus. Temu dwa lata dopiero
— a od dnia tego wieki upłynęły dla mnie i dla Ciebie. Poślij tylko
wspomnienia w przeszłość, pomyśl, jakie myśli Twoje były wtedy, porównaj
je z dzisiejszemi, a pewno ogromną zobaczysz różnicę; i tak dobrze
jest, bo tak być musi. Inaczej człowiek by się nie rozwijał, ale martwą
byłby istotą. Szczęśliwy, kto coraz silniejszym i szlachetniejszym się
czuje, kto, patrząc w przeszłość, nie ma do wyrzucenia sobie, że spadł z
jej szczytów. Dziwny skądinąd i przyrodzony sercu ludzkiemu żal za
przeszłością — bo jużciż ona ma coś matczynego, tkliwego, cudownego
nawet, ona była początkiem i już w niej zawartem było, ale pod kształtem
snu, wszystko, co później rzeczywistością stać się w nas musi. Źle
myślą i rozumują ci, którzy walczą na zabój przeciwko niej. Nie zabijać
jej, ale, owszem, nowem ją życiem rozwijać trzeba — przemiana na tym
świecie jest tylko dalszym postępem rzeczy. Nie ma morderstwa dla rozumu
świata! Lecz, by przeszłość dalej stąpać mogła, trzeba doskonale ją
znać i umieć, że tak powiem — umieć, co jest, pochłonąć to w sobie. Kto
nie zna przeszłości, ten przyszłości nigdy nie stworzy, o ile więc
zdołasz, ucz się jej, a choćbyś ogromne błędy w niej napotkał, nie
rozpaczaj. Gdyby w niej ich nie było, gdyby doskonałą była, czyżby mogła
iść dalej i żyć dłużej jeszcze? To właśnie życia warunkiem, co nieraz
śmierci wydaje się koniecznością. W każdej niedoskonałości masz zakład
poprawy na później. W każdym fałszu prawdy zawarta nadzieja — o to
chodzi tylko, czy ten sam, który zbłądził, poprawi się. Bo co do błędu
jego, to pewna, że kiedyś zniknie i w coś wyższego przejdzie — ale on,
ale on sam, ten, który zgrzeszył, ten, który zbłądził, czyż dożyje
chwili grzechów zgładzenia? Dożyje jej, jeśli wolę wzbudzi w sobie.
Ludzkość cała zbawiana przez opatrzność, lecz indywiduum tylko przez
wolę — i naród tylko przez wolę. Trudna to droga, droga woli i czynu —
lecz ze wszystkich najwznioślejsza, najpodobniejsza do boskiej. Brak
woli był niezawodnie śmiertelnym jadem w żyłach przeszłości; wszystko w
niej masz: piękne myśli, wzniosłe uczucia, ale rozsypane, oderwane,
nieskupione razem — węzłem ich jest wola. Dopiero całość ducha objawia
się w woli — a gdzie całość ducha wystąpi, tam dopiero jest życie. Krzep
więc wolę w sobie. Nieustanny to głos mój do Ciebie. Może za często się
powtarzam, ale cóż Ci innego mogę powiedzieć, kiedy to, co mówię, jest
właśnie najwyższem./.../
List Zygmunta Krasińskiego do Adama Potockiego [w:] Zygmunt Krasiński, Listy do różnych adresatów, t. 1, zebrał, opracował i wstępem poprzedził Zbigniew Sudolski, Warszawa 1991, Państwowy Instytut Wydawniczy, s. 401-402./Listy do Adama Potockiego, Warszawa, 1922, s. 97-98.
,%20syn%20Artura%20i%20Zofii%20z.jpg)
Adam Józef Potocki w wieku młodzieńczym (1822-1872), syn Artura i Zofii z Branickich
Kriehuber, Josef (1800-1876), Muzeum Narodowe w Warszawie, 1840 r.

Nie da się ukryć, że kiedyś ludzie potrafili pisać wzniośle i nie bali się używać wielkich słów. Gorzej było ze stosowaniem tego w praktyce, bo sam Krasiński na nadmiar silnej woli nie mógł narzekać. Jednak pisząc do dużo młodszego Adama Józefa, wobec swojego przyszłego szwagra przybrał ton iście mentorski. Serdecznie pozdrawiam!
OdpowiedzUsuń