Strony

21 listopada 2024

Edgar Wallace, Drzwi z siedmioma zamkami.


Londyn, początek XX wiek. Bohater powieści, młody, ale doświadczony policjant Dick Martin decyduje się na rezygnację z pracy w Scotland Yardzie. Jego ostatnim zadaniem miało być aresztowanie Lwa Pheeneya, poszukiwanego w związku z napadem na bank w Helborough. Lew ma jednak alibi, w dodatku opowiada, że dostał 150 funtów zaliczki, aby otworzyć bardzo skomplikowane zamki. Zdecydował się nie podejmować tej roboty. Tymczasem Martin zostaje jeszcze wysłany do Biblioteki Bellinghama w sprawie zaginięcia niemieckiej książki. Poznaje tam atrakcyjną i inteligentną bibliotekarką Sybil Lansdown. Dalej początkowo droga śledztwa prowadzi go do doktora Stalletiego, gdzie spotyka Tommy'ego Cawlera, który kiedyś "pracował przy samochodach", a obecnie jest szoferem Bertrama Cody'ego. A gdy wrócił do swojego mieszkania czekał na niego Lew Pheenney, który zaniepokojony oznajmia Dickowi, że ktoś go śledzi. Policjant nie może jednak do końca go wysłuchać, bowiem jeszcze tego samego wieczoru udaje się na spotkanie z adwokatem Havelockem, od którego dostaje propozycję podjęcia się kolejnego zadania. Szybko się okazje, że lord Selford jest znany wielu osobom, a Lew Pheenney nie żyje. W ten sposób Dick zostaje właśnie wciągnięty w tajemniczą zagadkę związaną z drzwiami z siedmioma kluczami. 



To kolejna powieść kryminalna Wallace’a, która posiada szybkie tempo, poczucie humoru i motyw romantyczny. Podczas rozwiązywania kryminalnej zagadki młodzi zakochują się w sobie. Wallace komponuje ten flirt na bazie lekkiego i orzeźwiającego humoru. Sybil Lansdown jest pewną siebie, bezkompromisową i dzielną młodą damą, która znakomicie bawi się widząc, jak jako kobieta reaguje na Dicka Martina. Ten oczywiście chce ją oszukać i ukryć swoje prawdziwe uczucia. Jest jednak wobec niej troskliwy i opiekuńczy. Sam jako policjant jest skrupulatny i posiada doświadczenie. Ojciec Dicka Martina był dyrektorem więzienia w Kanadzie. Niepilnowany przez rodziciela, Dick dorastał w murach więzienia, ucząc się wszelkiego rodzaju podstawowych umiejętności, takich jak: kradzież kieszonkowa, podrabianie kart i otwieranie zamków. Szybka akcja w połączeniu z poczuciem humoru bohaterów, nadaje tej książce pazura, który sprawia, że jest to świetna historia, szczególnie w połączeniu z innymi szalonymi bohaterami, podróżami i kolejnymi wydarzeniami. 

To dobra, klasyczna powieść kryminalna, która przyniesie każdemu czytelnikowi mnóstwo rozrywki. Błędy i luki w fabule, dwuwymiarowe postacie i momentami okropne dialogi, nie wpływają na całościowy odbiór powieści.  TO po prostu kwintesencja dobrej, relaksującej lektury, od której nie można oderwać się w jesienny wieczór. 


Edgar Wallace, Drzwi z siedmioma zamkami, wydawnictwo MG, wydanie 2024, tytuł oryg.: The Door with Seven Locks, przekład: Marceli Tarnowski, strona 208. 

16 listopada 2024

Emilia Kiereś, Cacko.


Cacko Emilii Kiereś z ilustracjami Edyty Danieluk to świąteczna propozycja czytelnicza wydawnictwa Bis dla dzieci powyżej 9 roku życia. Książka z przesłaniem, która poruszy serce dorosłego czytelnika i pozwoli porozmawiać z dziećmi o ważnych, dla nas - Polaków - tematach. Cacko to bowiem nie tylko książka świąteczna, ale i patriotyczna. Znakomicie łączy dwa ważne dla Polaków święta – Narodowe Święto Niepodległości i Boże Narodzenie. To również opowieść o Poznaniu, który jest bliski Autorce. 


Emilia Kiereś wspaniale prowadzi fabułę opowieści skupiając się na datach rocznych i przede wszystkich świętach Bożego Narodzenia. W Wigilię 1911 r. do Poznania przyjeżdżają na stałe Marta z synem Ambrożym. Na dworcu czeka na nich jej mąż Maciej Jacyna, który jako urzędnik kolejowy znalazł pracę w mieście i od paru dni czynił przygotowania na przyjazd rodziny. Ambroży jest podekscytowany miastem, zakupem świerkowego drzewka i przede wszystkim błyszczącą srebrzystobiałą bombką z witryny w sklepie z zabawkami. Rodzice nie chcą jednak kupować niczego w niemieckim sklepie, mimo to Maciej intuicyjnie postanawia wrócić do sklepu. 

Koniec końców bombkowe cacko trafia do domu Ambrożego i po raz pierwszy zostało powieszone na drzewku. Obserwujemy jak jest przez lata przechowywane i wieszane na choinkach w ciągle zmieniającej się polskiej rzeczywistości. W 1918 r. po raz pierwszy rodzina Ambrożego święta spędza w niepodległej Polsce, ale przed Poznaniem jeszcze stoi przecież wyzwanie – walka o przynależność. W 1944 r. bohaterką opowieści staje się Jadwinia, córka Ambrożego i Heleny, która podczas zawieruchy wojennej z mamą i bratem, mieszka u stryja Karola w Nadarzycach. Ambroży podczas opuszczenia Poznania nie zapomina jednak o cacku. Sam jest daleko od rodziny: mowa jest o niewoli, walce podziemnej, obozie jenieckim, przebywaniu "wśród swoich". W 1981 r. Ambroży po śmierci żony przeprowadza się w Poznaniu do Jadwigi, która ma męża Kazimierza i dwie córeczki: Natalię i Agę. To pierwsze święta bożonarodzeniowe po wprowadzeniu stanu wojennego. Ambroży nadal przechowuje bombkę. W końcu jest 2014 r. Natalia ma męża i dwójkę nastolatków: Dominikę i Kubę. Dominika kupuje nowoczesne, plastikowe bombki i ubiera choinkę według mody. Natalia zauważa brak cacka na choince i tłumaczy dzieciom, dlaczego jest tak ważne. Zawieszenie bombki dziadka Ambrożego to przecież tradycja, a bombka jest obecna w rodzinie od prawie stu lat i była świadkiem niejednego wydarzenia.



Cacko to ciepła, rodzinna, wzruszająca książka, opowiadająca o tym, co jest ważne dla nas jako Polaków (niepodległość, wolność, przywiązanie do tradycji, zwyczajów, wiary) i dla każdego człowieka (miłość, rodzina, pamięć o przeszłości, dobro okazywane innym). To nie jest opowieść łatwa i prosta. Będziecie jednak ją pamiętać i do niej wracać. Poczuć można klimat codzienności minionych lat. Autorka podkreśla, że mimo zmian politycznych i gospodarczych, ludzie nadal ubierają choinki, śpiewają kolędy, dzielą się opłatkiem, chodzą na pasterkę, organizują rodzinne obiady i wspominają tych, co odeszli.  Tak jak nasi przodkowie dbajmy o to, aby przekazywać, to co dla nas - jako Polaków - najważniejsze kolejnym pokoleniom. Warto polecać książkę do przeczytania, bez względu na wiek. 


Emilia Kiereś, Cacko, wydawnictwo BIS, wydanie 2024, ilustracje: Edyta Danieluk, oprawa twarda, stron 168. 




11 listopada 2024

Natalia Thiel, Odcienie samotności.

 


W 1893 r. poznajemy Honoratę Domachowską, która poślubiła cichego, uprzejmego i przystojnego Ignacego Małachowskiego. To małżeństwo z rozsądku, bowiem panna młoda miała niebagatelny posag. Ignacy jednak żył w swoim świecie, badaniu nad przeszłością i artefektami z wypraw archeologicznych. Honorata czytała dzieła klasycznej literatury, ale nie podzielała zainteresowań męża. Po powrocie z podróży poślubnej z Włoch, nowożeńcy zamieszkali w starym pałacu Mostówce. Obecni byli tu świekrzy Honoraty oraz stara babka Ofelia z Rzeskich, która po wylewie podupadła na zdrowiu. Honorata kochała Ignacego, ale ten nie zmienił dla niej swoich przyzwyczajeń, zachowywał chłodny dystans i kobieta tak naprawdę nie widziała czy mąż darzy ją jakimkolwiek uczuciem. Osamotniona Honorata mimo sprzeciwu świekrów, poznawała mostowski majątek, spędzała czas z Ofelią i cieszyła się z odwiedzin Marceliny Sawskiej, siostry matki Ignacego. Pewnego dnia zauważyła obraz z dwiema dziewczynkami, a babka  Ofelia zaczęła zachowywać się nieprzewidywalnie. Nikt jednak nie chciał odpowiedzieć Honoracie na zadawane przez nią pytania...

Tymczasem autorka przenosi czytelnika jeszcze dalej w przeszłość – do 1814 r. i do Korbielowa. Właśnie powraca z Warszawy ze służącą panienka Wiktoria, najmłodsza córka Heleny Korbielewiczówny. Wysłana została na czas karnawału do bezdzietnego wujostwa, które udzielało się towarzysko, aby nabrać ogłady, elegancji i manier. Wbrew przewidywaniom Wiktora nie poddała się presji i zachowała swoją naturalność, czym wzbudzała zresztą zachwyt i powodzenie w gronie męskim. Dziewczyna nie zamierzała jednak dokonać jakiegokolwiek wyboru wśród kawalerów. Zamiast cieszyć się pobytem u wujostwa do lata, wraca zimową porą. Matka jest przekonana, że córce grozi staropanieństwo, jeśli będzie tak wybrzydzać. Tymczasem w pałacu w Mostówce pojawia się nowy dziedzic majątku, hrabia Stanisław Rzeski, który po raz pierwszy zobaczył piękną i szczerą Wiktorię podczas jednego z bali. Tyle tylko, że dla Wiktorii hrabia był po prostu jednym z wielu adorujących ją mężczyzn. Już podczas powrotnej drogi dziewczyna poznaje młodego Franciszka Falskiego, żołnierz i patriota, który przyjechał do sąsiedniego Miłowa i był gościem państwa Mielewskich...

Jest jeszcze jedna wewnętrzna opowieść, która dotyczy Heleny, matki Wiktorii, Kornela, Alberta, Edmunda i Walentego, a żony Grzegorza Korbielewicza. Od dzieciństwa mierzy się z czymś, co okryte jest tajemnicą, co chciałaby poznać i zrozumieć. Świadoma jest obecności wspierającego męża i szczęśliwa w ułożonym małżeństwie kochała i była kochaną. Aby osiagnąć jednak spokój doskonały, dąży do poznania prawdy związanej z Różą.


To zajmująca opowieść o samotności i przede wszystkim miłości. To jedyni pierwszy tom, więc jest to zaledwie początek całej zajmującej historii. Główne role odgrywają tu kobiety, które na swoich barkach poprzez urodzenie, konwenanse, zawarte małżeństwa, traumy z dzieciństwa i dokonywane wybory, muszą dźwigać o różnej wadze ciężary życia. Z biegiem lat nabywają doświadczenia, pewności siebie, a czasami trudy losu przynoszą za sobą zgorzknienie i rozczarowanie. Mamy tu kobiety z różnych warstw społecznych, o różnych charakterach i osobowościach i w różnym wieku. Być może na tym tle, wyróżnia się tak bardzo żywa, energiczna, naturalna i piękna Wiktoria, która wbrew wszystkiemu walczy o samodzielne dokonywanie wyborów. Oprócz perypetii miłosnych Korbielowiczówny – Rzeski czy Falski – poznajemy szeroką gamę bohaterów. Są przecież starsi bracia Wiktorii oraz jej przyjaciółki Luiza i Amelia Mielewskie. Są tez dwa serca bijące dla jednego mężczyzny. Świat szlachty żyjącej pod zaborami, przeplata się tu ze światem chłopów; radość ze smutkiem; zdrowie z chorobą; życie ze śmiercią; prawdziwa miłość z wyborem z rozsądku lub wyborem z góry ustalonym przez rodziców/opiekunów. Wszystko osadzone w XIX wieku, z plastycznymi opisami przyrody, życia codziennego, tradycji i zwyczajów oraz przede wszystkim szerokiej gamy emocji.  Być może za wiele w swoim życiu naczytałam się romansów, ale chciałabym, aby Wiktoria wybrała tak, jak przewiduję. Co wymyśliła autorka dowiem się przy lekturze kolejnych tomów. 



Natalia Thiel, Odcienie samotności, wydawnictwo Zysk i S-ka, wydanie 2024, tom 1 trylogii, okładka miękka ze skrzydełkami, stron 352.


9 listopada 2024

Wspomnienia cesarsko-królewskiej guwernantki.

Anonimowa guwernantka panna M. (May/ May F./Maise) zaczęła pisać swój dziennik we wrześniu 1891 r. Pisanie nie należało do regularnych i codziennych. Kilka razy zapiski były przerywane, potem poprawiane, a do tekstu włączyła listy wysłane i otrzymane. W ten sposób powstał znakomite – z mojej perspektywy – źródło dotyczące nie tylko życia Wandy z Badenich 1v. Krasińskiej 2v. Zamoyskiej (1874-1950) oraz jej rodziców Marii ze Skrzyńskich (1850-1937) i Kazimierza Badenich (1846-1909), ale także życia członków rodziny Habsburgów.

Angielka, zapewne polecona Badeniemu, przybywa do Krakowa z Wiednia w październiku 1891 r. Po perypetiach na dworcu związanych z brakiem znajomości języka i zgubieniem bagażu, w końcu udaje jej się przesiąść do pociągu do Lwowa, gdzie nieoczekiwanie w przedziale poznaje hrabinę Badeni i swoją podopieczną Wandę. Z Lwowa po raz pierwszy podróżuje do Buska, gdzie czeka na rodzinę Kazimierz Badeni. Panna M. zostaje przyjęta ciepło i z honorami, a ku swojemu zaskoczeniu, od początku jest traktowana przez rodzinę bardziej jako gość niż służąca. Członków rodziny bardzo zresztą pokocha i będzie interesowała się losem poszczególnych jej członków przez resztę życia. Wanda nie zapomniała o guwernantce nawet, gdy ta opuściła już rodzinę i w 1895 r. miała już nową podopieczną – arcyksiężniczkę Elżbietę Marię Habsburg, córkę księżnej Stefanii i następcy tronu Rudolfa (zginął śmiercią samobójczą), wnuczki cesarza Franciszka Józefa.


Panna M. posiadała doskonały zmysł obserwacji i mimo pozycji swoich pracodawców, potrafiła krytycznie spojrzeć na ich zachowania. Opisywała pory roku, przyrodę, wygląd chłopów i Żydów. Potrafiła ocenić sytuacje polityczną i działalność Badeniego. Świadczyła o dobroci hrabiostwa wobec chłopów mieszkających na ich ziemiach. Dzięki niej mamy możliwość przenieść się w przeszłość i brać udział w karnawałowych balach, przyjęciach, rautach. To oczami guwernantki patrzymy na obchodzone święta: Wszystkich Świętych, Boże Narodzenie, Wielkanoc, Boże Ciało. To dzięki niej wiemy, że nawet hrabiom psuły się lub nadłamywały zęby, a pomocy szukali u dentystów w Wiedniu lub we Lwowie; że grali w tenisa; że hrabina w złości potrafiła rzucać ubraniami i mimo ostrzeżeń lekarzy codziennie odwiedzać chorą na cholerę. Wraz z Wandą i jej matką guwernantka wiele podróżowała i jako przyzwoitka pełna obaw pilnowała młodej, atrakcyjnej, energicznej i zainteresowanej młodzieńcami swojej podopiecznej. Po opuszczeniu Badenich panna M. trzy miesiące spędziła w odosobnieniu w klasztorze w Wiedniu, potem podróżowała po Węgrzech i zwiedzała Rzym. W końcu w 1895 r. została guwernantką arcyksiężniczki i rejestrowała życie codzienne habsburskiego dworu.


Wspomnienia po raz pierwszy zostały opublikowane w 1915 r. (w internecie jest dostępne wydanie z datą 1916/Nowy Jork) i na tej podstawie opiera się pierwsza polska edycja wydana z przypisami oraz archiwalnymi zdjęciami. Ostatnie poprawki Angielka nanosiła na zapiski jeszcze w 1914 r. lub nawet 1915 r. Jedną z jej podopiecznych była Ursula Chaloner, córka barona Richarda Chalonera, i to jej zadedykowała swoje wspomnienia. Nie jest potwierdzone, kiedy zmarła panna M.

Dla mnie, jako osoby zawodowo zajmującej się badaniem losów członków rodu Krasińskich, jest to jedna z ciekawszych książek. Cieszę się więc, że wspomnienia doczekały się polskiego tłumaczenia i wydania. Potwierdza bowiem moje wyobrażenie o charakterach i osobowościach Wandy i Adama, ich prawdziwą miłość oraz zamiłowanie m.in. do podróży. Panna M. uważała, że Krasiński był bardzo dobrą partią, przewyższał Wandę, ale o miłości nie mogło być przecież mowy, bowiem widział ją zaledwie trzy razy, gdy zdecydował, że zostanie jego żoną. Wanda jej zdaniem oszalała i nie wiedziała zupełnie, co oznacza małżeństwo. Po latach jednak M. przyznawała w zapiskach, że Krasińscy są nadal szczęśliwi w małżeństwie, a Wanda żyje w przepychu. Niestety nie ma zapisków guwernantki dotyczących śmierci Adama w 1909 r. oraz kolejnego ślubu w 1912 r. Wandy z Zygmuntem hr. Zamoyskim właścicielem Wysocka. Mogę jedynie tu krótko dodać, że Wanda owdowiała powtórnie w 1931 r. Zmarła bezpotomnie 3 grudnia 1950 r. i została pochowana w Laszkach k/Wysocka w rodowej krypcie Zamoyskich. Adam spoczywa w krypcie Krasińskich w Opinogórze.

 


Wspomnienia cesarsko-królewskiej guwernantki, wydanie 2014, tytuł oryg.: Recollections of a Royal Governess, przekład: Anna Topolska, Joanna Ziętkiewicz-Kotz, wprowadzenie Waldemar Łazuga, okładka twarda, stron 304.

6 listopada 2024

Chris Stapleton, Higher.


Nie przypominam sobie, abym pisała o jakieś płycie na blogu. Żaden ze mnie znawca muzyczny. Niemniej, chciałam pozostawić tu jakiś ślad w czasie trwajacego etapu fascynacji i nie mogłam przejść obojętnie obok (piątej) płyty, urodzonego w Kentucky, Chrisa Stapletona - „Higher” z 2023 r. Artysta zyskał sławę po wydaniu w 2015 r. albumu „Traveller” , gdy miał już 37 lat. Twórczość Stapletona dopiero poznaję.

„Higher” to połączenie elementów klasycznego rocka, bluesa, soulu i country, a ja od wielu lat mam słabość do stylu country. Artysta jest szczęśliwy w małżeństwie z piosenkarką i autorką tekstów Morgan Stapleton (jest wymieniona jako producentka i autorka tekstów na płycie „Higher”) i właśnie oczekują narodzin szóstego dziecka. Morgan występuje z Chrisem, a jak ktoś widział jakiś zapis z koncertu, to zaobserwuje, jaka między nimi istnieje szczególna  i bliska relacja.


Stapleton to artysta o silnym głosie, a w jego tekstach można odnaleźć wielkie emocje - tęsknotę, strach, ból, miłość. Oprócz tego, że znakomicie korzysta z potężnego głosu, to potrafi też z łatwością śpiewać z czułością i pewnego rodzaju miękkością (utwór „Higher” - "Moje niebo nigdy nie jest tak daleko"). Stapleton jest jednak wystarczająco szorstki i męski, aby uniknąć zbędnego sentymentalizmu. 

To donośne, smutne melodie, opowiadające o trudnościach i kaprysach towarzyszących  miłości, a co za tym idzie istniejących w związku. Tematycznie album dotyczy niemal wyłącznie spraw serca. Wydaje się jednak, że płyta nie jest adresowana jedynie do tych, którzy przeżywają ból związany z końcem związku, odrzuceniem, nietrwałością uczuć. Fakt, że złamane serce może się zagoić, jest obraźliwy tutaj dla wielkości i spektaklu prawdziwej miłości. Z pękniętym sercem można żyć przecież po śmierci ukochanego/ukochanej. „Kiedy nadejdzie dzień, w którym będę mógł żyć bez ciebie, kochanie, będzie to dzień, w którym umrę”. Być może dlatego płyta stała mi się tak bliska.

Z kolei w najostrzejszym, charakteryzującym się mocnym uderzeniem gitary elektrycznej (riffem), utworze „White Horse”, Stapleton opowiada o panice i wstydzie, które pojawiają się, gdy człowiek zdaje sobie sprawę, że może nie być gotowy, aby udźwigać czyjeś oddanie. „The Fire” mówi z kolei o obsesyjnym myśleniu o kimś, kogo nie można mieć. „Oooh / Słyszę twoje imię / Przez wiatr i deszcz”. „It Takes a Woman” odnosi się do silnego zaangażowania w związku i trwałej miłości. W utworze „Think I'm in Love With You” obserwujemy pewnego rodzaju muzyczną dynamikę – od powściągliwości po uwolnienie napięcia. Nota bene teledysk jest świetny.  Jest jeszcze westernowy utwór „Crosswind”. Album zamyka liryczny i nostalgiczny utwór „Mountains of My Mind”, w którym głos Stapletona jest surowy i chropawy. „Gdzieś tam czeka zbawienie” – śpiewa dając nadzieję.

Stapleton chciał być może pokazać, jak ważne jest pielęgnowanie, podtrzymywanie intensywnej romantycznej relacji z drugą osobą, akceptowanie czyjejś miłości, dbanie o nią, kochanie kogoś nie na pół gwizdka, bycie z kimś na dobre i na złe, docenianie go, wspieranie, trwanie w trudnych chwilach - póki dany jest nam wspólny czas. To jest dopiero coś, co się liczy. Album dedykowany żonie, to opowieść o długiej, trwałej, prawdziwej miłości, choć niektórzy mogą ją uznać za banalną. Wszystkie piosenki wydają się być przekonywujące, zarówno pod względem tekstów, jak i muzyki. Wystarczy tylko, że śpiewa je i gra na gitarze Chris Stapleton. 




* tłumaczenia własne, więc wg własnego widzimisię